poniedziałek, 30 grudnia 2013

Dathia

Saphira przekrzywiła głowę, wpatrując się w stworka z zaciekawieniem.
Eragonie, nazwij to smokiem, a komuś stanie się krzywda- mruknęła smoczyca, czując myśli swego Jeźdźca.
To nie jest smok- odparł Eragon.- Ale czyżbyś była zazdrosna?
Humpf- mruknęła. Skoczyła do góry i zaraz jej nie było.
-A tej co znowu?- spytała Arya?
Eragon wzruszył ramionami. Uśmiechnął się tylko i podszedł do stworzonka.
Opheila obwąchała je u nasady ogona.
Samica- skwitowała.- Jak dla mnie to legendarny nidhwal.
Eragon spojrzał na nią zdziwiony. Owszem, znał nidhwale. Jeden nawet omal ich nie pożarł. I dlatego zwątpił w słuszność opinii Opheili. To małe stworzonko wydawało się tak bezbronne... Spojrzał do góry na wracającą w ich kierunku Saphirę, a przed oczami stanął mu obraz maleńkiej, zupełnie bezbronnej smoczycy, oglądającej wschód słońca na jego łóżku. Patrząc na gigantyczną, szafirową bestię to wspomnienie wydawało się wręcz nierealne.
Saphiro, chodź do nas- poprosił.- Potrzebuję cię tu.
Och, mój mały... Zatrzymajmy ją. Potrzebujemy sojuszników. Nasz jednorogi-przyjaciel-koń najlepiej nam to uświadomił. Powiemy o tym Bid'Daumowi?
To nie jest dobry pomysł. On słabnie, pozwólmy mu odpocząć. Wiesz dobrze, jak męczy go rozmowa z nami, a pewnie jeszcze nie raz będziemy potrzebowali jego mądrości.
Masz rację- odpowiedziała, lądując obok przyjaciół.
Resztę dnia spędzili w całkowitym milczeniu. Zajmowali się nidhwalem albo cieszyli swoim towarzystwem. Postanowili nazwać maleństwo Dathia, po jedynym nidhwalu, o którym Eragon znalazł wzmianki w księgach. Podobno tamta Dathia miała wielką moc. Była dobra, nie krzywdziła bez powodu, a jej umiejętności były różnie interpretowane. Niektórzy wierzyli, że jej matka nidhwal skrzyżowała się z jednym ze smoków panujących wówczas w Alagaesii, niedługo po tym, gdy stworzono Jeźdźców. Mówiono, że to połączenie dwóch stworzeń o niepojętej mocy tworzy coś tak potężnego, jak Dathia. Lecz nigdy nie było do końca wyjaśnione, co się z nią stało. Elfy ją tolerowały, choć nie pozwalały jej wychodzić dalej niż na milę od morza. Nidhwale zawsze mają skrzela, nie mogą oddychać powietrzem. Dathia mogła i chodziły też pogłoski, że umiała latać... Potem przybyli ludzie, którzy, mimo sojuszu ze smokami, nie mogli zaakceptować Dathii.
Powiadają, że niwczyca* zniknęła w morzu i nikt jej więcej nie widział- doczytał Eragon Saphirze.- Jedni twierdzą, że zginęła zabita lub ze starości. Ale ci, którzy wierzą w nieśmiertelność żyjącej setki lat Dathii uważają, że do dziś żyje na samym dnie największych głębin Alagaesii- gigantyczna, śmiertelnie niebezpieczna czeka, by zemścić się na potomkach tych, którzy wygnali ją z jej ziem.- Eragon zamknął księgę i zwrócił się do smoczycy:- Co o tym myślisz?
Hmm... Latający wąż wodny? Może jeszcze ział ogniem i był tak inteligentny jak smoki?- Prychnęła, układając się na swoim posłaniu.- A poza tym, jaki smok zgodziłby się spłodzić potomstwo z... nidhwalem?- ostatnie słowo wypluła z pogardą.- To bajeczki dla ludzi, którzy wypływali za daleko w morze. Śpij, mój mały. Śpiiij...
Ziewnęła i zasnęła od razu.
 
* niwczyca- w mojej interpretacji samica nidhwala ;)
-----------------------------------
Wiem, rozdział strasznie krótki jak na taką przerwę, ale od czegoś warto zacząć ;) Może niedługo będą dłuższe :D

wtorek, 2 kwietnia 2013

Jajo

Eragon latał z Saphirą nad Vroengardem. Nie spodziewali się ataku z czyjejś strony. Na pewno nie po takim pokazie siły, jaki ostatnio dali. Po prostu chcieli pobyć sam na sam. Eragon cieszył się tą wspólnie spędzoną chwilą. Polecieli nad morze i bawili się w wodzie. Raz Saphira szybko zanurkowała, a Eragon, za sprawą jednego z zaklęć, nie musiał wypływać na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza. 
Wtedy w lodowatej wodzie znaleźli jajo. Było ono dość dziwne. Podobne do jaja Saphiry, ale błękitne i całą jego powierzchnię pokrywały malutkie łuseczki.
Myślisz, że to jajo smoka?- spytał Eragon
Smoki nie rozmnażają się w wodzie, mój mały- prychnęła Saphira oburzona.- Ale myślę, że to jajo zasługuje na uwagę. Weźmy je do domu- Oplotła jajo ogonem, by podać je swojemu jeźdźcowi. On złapał je zręcznie.- Wracamy do domu.
Smoczyca zamachała łapami, żeby wydostać się z gęstej wody, po czym wyszła na ląd, bo jej skrzydła były za mokre, by mogła wznieść się do góry. 
Wysuszę ci skrzydła- zaoferował Eragon.
Nie- smoczyca biegła wielkimi susami.- Mam ochotę się przejść.
Po kilku minutach byli już w domu.
Eragon i Saphira przywitali się z rodzinami, po czym poszli w swoje ulubione miejsce. Jeździec, podszedł do miejsca, w którym schowane było eldunari Bid'Dauma. Nie chciał go wyjmować, więc jedynie dotknął ściany w miejscu, w którym było schowane i wyszukał myślami umysłu smoka.
Bid'Daumie-powiedział.- Wybacz, że ci przeszkadzam, ale wiesz może, co to jest?- przesłał mu obraz jaja.
Nigdy czegoś takiego nie widziałem- smok prosił Eragona, by ten pokazał mu jajo z różnych stron. -Wygląda na mające kilka tysięcy lat. Niezależnie co by to było, pisklę nie będzie dla was groźne, więc postaraj się, by z tego jaja coś się wylęgło. Och, Eragonie, prawie całkiem wyschło. Znalazłeś to w wodzie, to tego z niej nie wyjmuj.
Nie rozumiem... Mam jajo wrzucić z powrotem do morza?
Nie! Przecież powiedziałem, że nie wiem, co to jest. Lepiej mieć to na oku, gdy się wykluje. Włóż to misy z ciepłą wodą.
Eragon posłuchał i razem z Saphirą postanowili śledzić losy jaja.
---Tydzień później---
Eragon maczał prawą dłoń w misie z wodą i jajem, kiedy to nagle podskoczyło. Jeździec szybko wezwał Saphirę i oboje w bezpiecznej odległości od misy, czekali na wyklucie pisklaka. Dołączyli do nich też Lili, Arthur, Arya i ich smoki.
Jajo pękło i wyskoczył z niego dziwny stworek. Swoim wyglądem przypominał smoka. Całe ciało miał pokryte błękitnymi łuskami. Mocna głowa zawieszona była na długiej i potężnej szyi. Szczękę wypełniały dwa rzędy śmiercionośnych kłów. Ogon długości niemal całego ciała stworka był od dołu i góry lekko spłaszczony a na jego końcu znajdowała się kolczasta kula. Zamiast łap miał płetwy jak u foki. Zaś dodatkowe dwie płetwy znajdowały się na całej czyi i grzbiecie. Obie były zwieńczone na szczycie ostrymi jak noże kolcami. Między nimi (na kłębie stwora) znajdowała się przerwa, w której można by siadać jak na smoku. Ale to dopiero w przyszłości, kiedy to smokopodobne coś podrośnie, bo teraz było wielkości przedramienia Eragona (tak jak jajo Saphiry). O ile niedługo nie okaże się groźne i nie zmusi Eragona do zabicia go.
-------------------------------------------
Notka jest bardzo krótka i nie rozwinęłam tematu, na który naprawdę dużo można napisać, ale nie miałam zbyt dużo czasu na pisanie. Skorzystałam więc z chwili, którą miałam, bo notka nie pojawiła się od ponad 3 miesięcy. Miałam zawiesić bloga ze względu na brak pomysłów, ale wtedy przyszedł mi to głowy jeszcze ten, o którym napisałam. (:
Zmieniłam też wygląd bloga, bo na tamten nie mogłam już patrzeć ;)