sobota, 28 stycznia 2012

Amethis

Następne pół godziny Lili spędziła na tłumaczeniu rodzicom co się stało Saphirze, bo rozjuszona smoczyca nie chciała rozmawiać z nikim. Zamknęła umysł i nie dopuszczała nawet Eragona. Lila mówiła, że jest głodna, ale ani Eragon, ani Arya nie zamierzali jej wpuścić do domu bez sensownych wyjaśnień. Więc elfka musiała coś szybko wymyślić.
-No bo...- zaczęła wypowiadając każdą literę powoli, grając na czas.- To moja wina... Powiedziałam Saphirze, że... że jest głupia, bo zgodziła się, by Arthur podszedł do jej jaj... I pokłóciłyśmy się.
-To idź ją przeproś- nakazał Eragon.
-Oczywiście, ale nie teraz. Niech trochę ochłonie.
-Dobrze, Liluś, a teraz chodź jeść.
Po jedzeniu Eragon postanowił skontaktować się z synem. Nalał trochę wody do naczynia (swoje widzące lustro zostawił Arthurowi).
-Draumr kópa (senna wizja)- powiedział.
Po chwili tafla wody zastygła i zobaczył w niej obraz syna.
Porozmawiali chwilę (Eragon niezmiernie się ucieszył słysząc, że smok się wykluł).
Saphiro- powiedział Eragon- zejdź na dół. Polecimy po Arthura.
To sobie leć!- warknęła smoczyca.- Ja tu zostaję.
Eragona zaskoczyła jej odpowiedź. Smoczyca nigdy wcześniej się tak nie zachowywała. Zawsze cieszyła się lotem z nim i korzystała z każdej okazji by zostać z nim sama wśród chmur. Jednak Jeździec nie śmiał się z nią kłócić. Postanowił poprosić Opheilę o pomoc.
Oczywiście, że cię tam zaniosę- powiedziała młoda smoczyca.- Powiesz Aryi, że lecimy, czy ja mam to zrobić?
-Ja się tym zajmę. Ty zleć na dół i się przyszykuj do lotu. Rozprostuj skrzydła, rozruszaj się, a ja zaraz wrócę.
Opheila natychmiast wystartowała. Zatoczyła krąg nad domem i wylądowała, a chwilę później wrócił Eragon, niosąc w rękach smocze siodło. Zarzucił je jej na grzbiet. Właśnie dopinał ostatni pasek podtrzymujący siodło, gdy podeszła do niego Lili.
-Mogę lecieć z wami?- spytała elfka.
Nie mam nic przeciwko- odparła Opheila na tyle szybko, by Eragon nie zdążył odmówić.
Co prawda złota smoczyca nie wiedziała o tym, że to właśnie Lili jest Smoczym Jeźdźcem, a nie Arthur, ale i tak darzyła ją dużą sympatią.
-Nie jestem pewien- zawahał się Eragon.- A co jak spadniesz?
Nie spadnie- stwierdziła Opheila i zwróciła się do Lili.- Wskakuj, pisklaku.
Lili bardzo zręcznie wdrapała się na siodło. Zapięła podtrzymujące nogi rzemienie, które odstąpił jej ojciec. Gdy siedzieli już oboje u nasady szyi smoczycy, ona wystartowała. Leciała wysoko nad ziemią. Lili po raz pierwszy dosiadała smoka. Bardzo jej się podobało.
A więc to tak jest dosiadać smoka?- pomyślała.- Nie wiem jak Saphira, Opheila i rodzice wytrzymują na ziemi, skoro w górze jest tak cudownie! Mogę jedynie rozpaczać na myśl, że nigdy nie dosiądę mojego smoka albo zrobię to tylko wówczas, gdy Arthur się łaskawie zgodzi.
Jak ci się podoba lot?- spytała smoczyca.
-Jest cudownie!!!- krzyknęła Liliana.
- Rad jestem, że ci się podoba- oznajmił Eragon.- Może niedługo będziesz miała swojego smoka. Wtedy w pełni zrozumiesz, co oznacza dla Jeźdźca lot ze swym smokiem. Gdy jesteście w chmurach i otworzycie przed sobą umysły czujesz radość, jaką z lotu czerpie smok i miesza się to z twoimi własnymi uczuciami. Do tego możesz przewidzieć każdy ruch smoka... To jest nie do opisania słowami.
Eragon wniknął córce do umysłu i przekazał jej swoje uczucia, i to w jaki sposób patrzy na świat, gdy lata z Saphirą
-A tak w ogóle to wiesz, co się stało Saphirze? Jest zła na cały świat o coś, czego nie mogę odgadnąć.
-Nie wiem- Lili westchnęła z myślą ,,A więc tak bym się czuła, gdybym nie przystała na umowę Arthura?" i kontynuowała:- Przejdzie jej. Daleko jeszcze?
Nim Eragon zdążył odpowiedzieć, Opheila ryknęła i zanurkowała w dół (cały czas lecieli nad chmurami). Wtedy Smoczy Jeźdźcy zobaczyli ziemię. Skała, do której lecieli znajdowała się właśnie pod nimi.Smoczyca nie przestała ryczeć, dopóki z jaskini nie wybiegł Arthur z pisklakiem na rękach. Wtedy zamknęła paszczę, machnęła raz mocno skrzydłami, by spowolnić spadanie i nie zderzyć się z ziemią, po czym delikatnie wylądowała.
Eragon zsiadł z jej grzbietu, a Lili pozostała nieruchoma.
Co?- spytała smoczyca- Nie idziesz się przywitać z bratem?
Wyobraź sobie, że nie!- odpowiedziała Lili w myślach, co było dziwne, bo zwykle kontaktowała się ze smokami na głos, ale teraz chciała, by tylko Opheila ją słyszała.
Arthur wdrapał się na siodło z małym smoczkiem, a za nim Eragon zrobił to samo.
I Opheila ruszyła w drogę powrotną.
-Może opowiesz nam, jak to było, gdy smoczek się wykluł?- zaproponował Eragon.
-A kogo to obchodzi?!- krzyknęła Lili wściekle.
Uciszył ją niski warkot.
-Ciiiiicho!- zagrzmiała smoczyca.- Ja też chcę to usłyszeć.
Arthur wzruszył ramionami zakłopotany. Mocniej przytrzymał pisklaka, by ten nie spadł, i zaczął irrealną opowieść:
-A więc to było tak... Jak zostałem sam w jaskini, wziąłem jaja na ręce. Delikatnie przejechałem palcami po zdobiących je żyłkach i przemówiłem do smoczków. Mówiłem kim jestem, kim ona są. Potem sięgnąłem myślami najpierw do brązowego, a potem do fioletowego. U żadnego nie wyczułem uczuć, które by decydowały o tym, że przypadłem mu lub a jej, bo ten drugi był smoczycą pisklak, do gustu, choć wydawało mi się, że ona zwróciła na mnie dość dużą uwagę. Sięgając do jej myśli czułem się, jakbym rozmawiał z Saphirą, tylko że JA cały czas mówiłem, a smok milczał. Siedziałem tam dość dużo czasu. Nagle zaburczało mi w brzuchu. W panującej cisz odgłos ten przypominał ryk niedźwiedzia lub innego dużego zwierza, więc zerwałem się na równe nogi (no bo cały czas siedziałem). Dopiero po chwili zorientowałem się, że to mój żołądek i wybuchnąłem śmiechem. Postanowiłem upiec kilka jabłek na ognisku, żeby zaspokoić głód. Wyszedłem z jaskini, bo rozpalenie ogniska w środku mogłoby mnie zaczadzić. Jajo zostało samo. Gdy jadłem ostatnie z jabłek usłyszałem jakieś niepokojące dźwięki ze środka, ale je zignorowałem. W końcu odgłosy tak się nasiliły, że poszedłem sprawdzić, co je wydawało. Gdy wszedłem do jaskini zobaczyłem smoczka stojącego na kamiennej podłodze, otoczonego przez odłamki ametystowych skorupek. Delikatnie dotknąłem łebka pisklaka i straciłem przytomność. Gdy się obudziłem smoczyca leżała obok mnie, a ja miałem to na ręce- uniósł rękę ukazując dłoń z fałszywą gedwey ignasią.- Potem zrobiłem jeszcze kilka smażonych jabłek i ją nakarmiłem. Potem cały czas z nią rozmawiałem, radując się, że ze wszystkich ras Alagaesii ona wybrała mnie. A później ty się ze mną skontaktowałeś, tato, i przyleciałeś po mnie.
Opheila właśnie wylądowała pod ich domem.
Jesteśmy- oznajmiła.- A więc jak ją nazwiesz?
Arthur chciał już odpowiedzieć, gdy odezwała się Lili:
-Mogę ja ją nazwać, Arthurze? Proszę...
-Lili- wtrącił Eragon.- Myślę, że Arthur powinien nazwać swojego smoka. W końcu jedna osoba na milion i to tylko raz w życiu ma okazję nadać imię własnemu smokowi.
- Nie- powiedział Arthur.- Myślę, że to właśnie Lili powinna ją nazwać.
A więc słuchamy- usłyszeli za sobą Saphirę i wszyscy (oprócz Eragona, który wyczuł jej obecność) wzdrygnęli się zaskoczeni widząc stojącą za nimi smoczycę, która podkradła się do nich bezszelestnie.- Nazwij ją.
-Ty- Lili zwróciła się do smoczycy- masz szafirowe łuski i nosisz imię Saphira. Myślę więc, że ametystową smoczycę sprawiedliwie by było nazwać Amethis.
Piękne imię- usłyszeli i zobaczyli nadlatującego Vanilora.- Bardzo piękne. Mam ukochaną Saphirę i jedną z córek Amethis. Mnie się podoba.
Saphira wzniosła się w górę i odleciała z Vanilorem.
Piękne- pomyślała Lili.- Ale czy kiedykolwiek będę się mogła cieszyć istnieniem Amethis? Mojej Amethis...

sobota, 21 stycznia 2012

Prezent urodzinowy

Saphira patrzyła chwilę na dwa maleństwa, a potem spojrzała na Eragona.
Wystraszyłeś mnie- oznajmiła.- Czułam, że coś się dzieje, ale nie wiedziałam co. Miałeś ukryte myśli, a czułam, że coś się dzieje.
Nie potrzebnie się martwiłaś- odparł.- Przecież sam umiem o siebie zadbać.
Oczywiście- odpowiedziała, ale Eragon nie wiadomo czemu wyczuł jej rozbawienie.

*************15 lat później************* 
W ciągu pięciu ostatnich lat Saphira złożyła 10 jaj. 8 z nich zostawiła na wolności, a dwa (które były pierwszymi) zostawiła Jeźdźcom. Od tego czasu Eragon usilnie próbował znaleźć Jeźdźca dla nienarodzonego jeszcze smoczka (brązowego i fioletowego), ale on nie miał zamiaru się pokazywać.
Lili i Arthur kończyli dziś 15 lat. Z tej okazji Eragon chciał zabrać SYNA (nie córkę) przed smocze jaja. Miał nadzieję, że któreś wykluje się dla Arthura i będzie on mógł kontynuować dziedzictwo Jeźdźców tak jak kiedyś jego dziadek i teraz ojciec.
Lili była zła, że ona nie może iść z nimi. 
-Czy jestem gorsza od Arthura?- żaliła się matce.
-Oczywiście, że nie- odparła Arya.- Ale bycie Jeźdźcem nie jest dla młodych elfek. Ja byłam od ciebie dużo starsza, gdy Opheila się dla mnie wykluła. A poza tym byłam wielką wojowniczką. Ty jesteś na to za delikatna. Może kiedyś i ty staniesz przed smoczym jajem, ale to w najdalszej przyszłości. A teraz idź na dwór. Twój tata i Artur teraz się pakują, bo jaja są ukryte gdzieś wśród skał na wybrzeżu, a Arthur zostanie tam tydzień, by dać smokowi czas, ale zaraz wyjdą to ich pożegnasz.
Lili bez słowa z otwartą dezaprobatą wybiegła z domu. Czekała tam już osiodłana Saphira. Smoczyca spojrzała na Lilkę łagodnie.
-Powiedz coś!- rzuciła elfka.
Nie złość się- Saphira była bardzo spokojna.
-Jak mam się nie złościć skoro to Artur stanie przed jajem? Nawet jeśli smok się nie wykluje, to sam lot na tobie jest bezcenną przyjemnością i zaszczytem którego ja nie mogę dostąpić.
Próbowałam przekonać Eragona, ale on jest nieugięty w swoich decyzjach. Ale ty byłabyś lepszym Jeźdźcem niż Artur. On jest zbyt samolubny, zapatrzony w siebie. Nie potrzebujemy drugiego Galbatorixa...
W tym momencie z domu wyszli Eragon z synem. Porozmawiali chwilę z Lilianą, a potem pożegnali się z nią, dosiedli Saphiry i odlecieli.
O nie- pomyślała elfka.- Mam takie same prawa jak Artur i nie będę tu siedzieć bezczynnie.
Lili postanowiła pobiec do miejsca ukrycia jaj, a świetnie znała drogę. Biegnąc niemal dotrzymywała kroku Saphirze.
*          *          *
Gdy dotarła na miejsce Saphira z Eragonem właśnie odlatywali. Elfka weszła do jaskini i zobaczyła swojego brata ściskającego w rękach dwa smocze jaja. Obserwowała go chwilę. Minęło kilka chwil, gdy Arthur wstał i wyszedł z jaskini drugim wyjściem (innym niż tym, z którego obserwowała go siostra). Rozpalił ognisko i zaczął smażyć jabłka na kolację.
Lili wykorzystała sytuację. Szybko siadła na ziemi i przejechała palcem po gładkiej skorupce. Potem objęła obydwa łagodnie. Minęła krótka chwila, gdy fioletowe jajo lekko się poruszyło. Zaczęło podskakiwać i... wyskoczył z niego mały smoczek. Liliana już miała dotknąć smoczka, kiedy poczuła, że coś ją od niego odepchnęło. Obok zobaczyła brata. Arthur wyciągał rękę do JEJ smoka.
O nie!- pomyślała Lili i rzuciła się na brata. 
Chwilę turlali się po podłodze. Wreszcie elfka znów wyciągnęła rękę do pisklaka leżącego obok i spoglądającego na swoją wybrankę i owego dziwnego elfa pytającym wzrokiem. Arthur chciał odepchnąć jej dłoń, spóźnił się jednak o ułamek sekundy, bo środek dłoni elfki musnął końcówkę ogona smoczka. Lili znieruchomiała. Poczuła jakby ktoś przejechał jej po skórze rozgrzanym do czerwoności mieczem. Chciała się ruszyć, ale była sparaliżowana, chciała krzyczeć, ale oniemiała. Nie mogła nawet mrugnąć. Pozostawało jej tylko czekać, aż te tortury się zakończą. Usłyszała bardzo odległe wściekłe krzyki i przekleństwa Artura. Po kilku ciągnących się bez końca sekundach wróciły jej zmysły i były jeszcze ostrzejsze. Usiadła lekko oszołomiona.
-Czy ty wiesz, co zrobiłaś?- spytał Arthur nieco spokojniejszym głosem.- Nie będę cię kryć przed rodzicami. A co powie ojciec, gdy się dowie, że go nie posłuchałaś i połączyłaś się z MOIM smokiem? Pewnie każe zabić pisklaka, a ciebie wyrzuci z domu.
Oczywiście Eragon by tego nie zrobił i elf świetnie o tym wiedział, ale wiedział również, że grając siostrze na uczuciach może dostać, co zechce.
-Nie, proszę! Co mam zrobić, byś mu nie mówił? Smoczek nie może zginąć. On jest jak mój prezent urodzinowy
-MÓJ prezent. Oddaj mi smoka. Będziemy mówić, że wykluł się dla mnie. To za życie tego małego. Zgadzasz się?
Gdy przytaknęła powiedział:
-Wspaniale. Ale pozostaje niewyjaśniona sprawa gedwey ignasii. Przyłóż swoją dłoń do mojej.
Złączyli dłonie i krótkim ,,przenieś" w pradawnej mowie na dłoni elfa zajaśniała gedwey ignasia. Nie była prawdziwa, bo nic nie łączyło go ze smokiem. Chodziło tylko o to, by miał dowód na to, że smok jest jego.
-Lepiej dla ciebie- powiedział Arthur- będzie jeśli ubrudzisz dłoń i nie będziesz jej obracać wierzchem do góry. Może nikt nie zauważy. A teraz ja muszę tu zostać dopóki ojciec po mnie nie wróci, a ty biegnij do domu. Powiedz rodzicom, że byłaś na plaży czy gdzieś, wymyśl coś, a ja będę cię kryć.
Lili posłuchała go. Ubrudziwszy gedwey ignasię piaskiem i pyłem, pobiegła do domu.
-Gdzie byłaś, Liluś?- spytała Arya i widocznie jej ulżyło na widok córki.
-Na plaży- odpowiedziała.- Straciłam poczucie czasu.
-Wiesz jak się martwiliśmy?- wtrącił Eragon.- Choć na kolację.
-Nie jestem już małym elfiątkiem, tato... Zaraz przyjdę.
Kiedy weszli do domu, Saphira podeszła do Lili i ją trąciła lekko w bok.
Długo masz zamiar to ukrywać?- spytała smoczyca.
Lili znieruchomiała.
Nie mam pojęcia o co ci chodzi- elfka sięgnęła do myśli smoczycy. Saphirę to lekko zaskoczyło, bo nigdy nie rozmawiały w myślach.
Owszem, wiesz. Widziałam cię tam na skale, gdy się wznosiłam. Pozostałam w twoich myślach dopóki odległość mi na to pozwalała, czyli do chwili, gdy zgodziłaś się na ten nienormalny układ Arthura. Myślisz, że to się nie wyda? Jesteś w błędzie. Pomijając to, że moc Arthura nie wzrośnie mimo WIĘZI- położyła nacisk na to słowo- łączącej go ze smokiem, to weź pod uwagę nawet samego smoka! Mimo tego, że będziesz udawać obojętność wobec niego, to smok będzie wiedział, kogo wybrał. Jak wyjaśnisz Eragonowi jego zachowanie?!
Och nie wiem!!! Daj mi spokój! Czas pokaże, co będzie dalej. Ale nie waż się mówić komukolwiek! Przyrzeknij...
Ziemia zatrzęsła się od warknięcia smoczycy. Eragon zapytał ją, co się stało, a ona go zapewniła, że wszystko w porządku.
Nie możesz ode mnie żądać czegokolwiek, a już na pewno nie tego, bym oszukiwała swego Jeźdźca! Brom, Oromis... ich musiałam słuchać i zadręczać się, widząc rozpacz Eragona, gdy ja znałam prawdę, a on musiał martwić się kłamstwami! Ale nie zrobię tego z rozkazu pisklaka!
Do tej pory rozmawiały w normalnym języku, ojczystej mowie Eragona, ale te ostatnie słowa Saphira wykrzyczała w pradawnej mowie. I wówczas przyszedł Lili do głowy podstępny pomysł:
Jeśli mi nie przyrzekniesz, że wiedzę o tym, co się stało, zachowasz dla siebie to zabiję ojca i ucieknę z moim smoczkiem- obiecała w pradawnej mowie.
Saphira ryknęła wściekle. Eragon i Arya wybiegli z domu przerażeni, ale smoczyca wydawała się ich nie zauważyć. Złożyła przyrzeczenie, wciąż wściekła.

Od tej pory nie masz we mnie przyjaciółki- syknęła. Minęła Eragona i skoczyła w powietrze lądując na swoim posłaniu w domu.
Lila pożałowała tego, bo nade wszystko ceniła sobie przyjaźń smoczycy. Mogła wierzyć tylko, że jak Saphira trochę ochłonie wystarczy ją przeprosić i będą mogły chociaż udawać, że nic się nie stało.

sobota, 14 stycznia 2012

Eragon i Arya rodzicami

**********5 miesięcy później (niż poprzedni rozdział)**********

No to jak, mój mały?- spytała Saphira zawisając w powietrzu.- Zabawimy się?
Znasz odpowiedź- odparł Jeździec, uśmiechając się.
Saphira zanurkowała w dół kręcąc się jak śruba i ziejąc ogniem, który osmalił jej trochę łuski, ale Władczyni Przestworzy leciała tak umiejętnie, że choć wokół nich był ognisty tunel to nie oparzył ani jej, ani Eragona. Smoczyca w ogóle nie zwalniając zanurkowała do morza. Zaraz się wynurzyła się i leciała chwilę nad taflą wody muskając ją szponami dopóki nie doleciała do brzegu. Tam usiadła na ciepłym piasku, strzepując resztki wody z szafirowych łusek.
Nigdy mi się to nie znudzi!- stwierdził Eragon.
Och, gdybym nie musiała spać i dotrzymywać ci tutaj towarzystwa to nigdy bym nie osiadła na ziemi. Polować i jeść można z powietrza, a w chmurach jest tak cudownie! Lećmy jeszcze. Nie mamy żadnych zajęć.
Wybacz, ale nie mogę. Muszę wracać do domu. Zostawiłem Aryę samą. Muszę się nią opiekować tym bardziej, że lada moment będziemy mieć potomka. Mogłabyś mnie zanieść do domu? Potem możesz jeszcze polatać.
Samej mi nie jest przyjemnie- mruknęła Saphira naburmuszona.- A Arya sama nie chciała z nami lecieć. Proponowałam, nalegałam, przekonywałam, ale nie! Zaniosę cię do tego domu, a sama położę się na moim posłaniu na piętrze i idę spać!
Eragon wyraźnie czuł jej wściekłość. Z trudem ukrył rozbawienie jej zachowaniem. Po prostu była zazdrosna! Zawsze była podirytowana, gdy zamiast z nią chciał spędzić trochę czasu z elfką.
Pod domem smoczyca odczekała aż Eragon z niej zejdzie, a potem, nie rozkładając skrzydeł, jednym skokiem znalazła się we wnęce na piętrze, gdzie było jej posłanie. Opheila spojrzała pytająco na matkę.
Coś nie tak?- spytała.
Smoczyca nie odpowiedziała. Jedynie westchnęła, odwracając się ogonem do córki. Ułożyła się wygodnie z głową na łapach.
Eragon wszedł do salonu. Arya leżała na kanapie.
-Och, jesteś wreszcie- powiedziała na widok męża.- Nawet nie wiesz jak tu nudno bez ciebie. Opheila próbowała mi dotrzymać towarzystwa, ale po długim monologu w końcu się poddała i poszła do siebie. Martwiłam się o ciebie...
Eragon ją przytulił.
-Gdyby ktoś chciał mnie skrzywdzić nie pożyłby wystarczająco, aby tego pożałować. Pamiętaj, że byłem z Saphirą. Staliśmy się bardzo potężni, Aryo, ja i Saphira. Minęło już 6 lat odkąd zabiliśmy Galbatorixa. Od tamtego czasu jesteśmy o wiele lepsi. Moja moc jest ogromna. Tak jak Galbatorixa, ale ja nie potrzebuję eldunari. A Saphira jest silniejsza, szybsza i zręczniejsza. No i mamy was...
Elfka się uśmiechnęła i wtuliła głowę w jego ramię. Przez chwilę tkwili tak w milczeniu.
   Saphira warknęła z furią. Czuła zadowolenie Eragona. Normalnie cieszyłaby się radością swego Jeźdźca, ale wyczuła też jego miłość do Aryi. Jednak najbardziej rozjuszyło ją, że nie może do nich dołączyć. Musiała osunąć się w cień. Salon był za mały, a korytarz zbyt ciasny dla niej.
On mnie już nie potrzebuje- szepnęła Saphira.
Mamo- upomniała ją Opheila- nawet tak nie myśl! Są szczęśliwi. To powinno się liczyć najbardziej. Może mi dzielenie Aryi z Eragonem mniej przeszkadza niż tobie, bo gdy się wyklułam już byli ze sobą, a ty zawsze miałaś Eragona na wyłączność. Ale pamiętaj, że to z tobą on dzieli serce, umysł, życie...
 Saphira uniosła głowę i spojrzała na córkę. Młoda smoczyca skuliła się, oczekując wybuchu złości matki i upomnienia, by nie wtrącała się w nie swoje sprawy. Ale była mile zaskoczona.
Masz rację- stwierdziła Saphira.- Przecież ja mu ufam bez granic. Nie powinnam robić scen zazdrości. Pamiętam jak on się zachowywał, gdy zakochałam się w Vanilorze. Był wściekły, ale nie dawał tego po sobie poznać. Prawie zawsze blokował umysł, a jak się z nim kontaktowałam, to gdy tylko powiedziałam, co chciałam, to wycofywał myśli i odpowiadał na głos. Nasza więź była bardzo silna. Nawet, gdy nie kontaktowaliśmy się, mogłam wyczuć jego uczucia. A był tak wyrozumiały...
Nagle Opheila zamarła. Poczuła, że coś jest nie tak. Myśli i uczucia Aryi były chaotyczne, nic nie mogła z nich zrozumieć. Saphira poczuła coś podobnego od Eragona, ale słabiej. Młoda smoczyca spróbowała się  skontaktować z Aryą, ale elfka nawet nie zwracała na nią uwagi.
Eragonie!!!- krzyknęła Saphira, zwracając jego uwagę rykiem, który wstrząsnął całym domem.- Co się dzieję? Odpowiedz mi! 
Ależ nic złego- smoczyca czuła jego podniecenie.- Chodźcie szybko! Otworzę okno. 
Dwie smoczyce zleciały szybko na dół. Przysiadły na dużym, wzmocnionym magicznie parapecie. A w salonie zobaczyły swoich Jeźdźców siedzących na kanapie.Arya trzymała na rękach dwa elfie niemowlątka (dziewczynkę i chłopca) owinięte w koc. Położyła je delikatnie na kanapie.
Dziewczynka miała czarne włoski (z lewej strony obrazka) i bardziej przypominała matkę. Chłopiec, o brązowych włoskach (po prawej), bardziej przypominał ojca. Oba elfiątka były słodziutkie i miały zielone oczka.
-Saphiro, Opheilo- powiedziała dumnie Arya.- Poznajcie nasze dzieci. To Lili i Arthur.

sobota, 7 stycznia 2012

Wyznanie Aryi.

Eragon i Saphira wracali do domu na wyspie Vroengard. Choć musieli pokonać taką samą drogę jaką pokonał Eragon to teraz było przyjemniej. Smoczyca mknęła pośród chmur, a cały czas w powietrzu zleciał im na rozmowie. Drogę, którą wcześniej Eragon szedł dwa miesiące, smoczycy zajęła tydzień. Przez ten czas Jeździec zdążył się trochę ogarnąć. Umył się i najadł do syta, a na grzbiecie przyjaciółki mógł wypocząć.
Pod domem Eragon zjechał z boku Saphiry.
-Arya!!!- krzyknął.
Bo oczywiście najpierw polecieli do swojego domu.
Elfka wyszła na zewnątrz. Spojrzała na swojego męża i jego smoczycę jakby byli duchami. Wreszcie zdobyła się na to, by cicho powiedzieć:
-Eragon? Saphira?
Arya skoczyła Eragonowi w ramiona i ściskali się dopóki Saphira cichym warkotem nie dała im znać, że wystarczy. Wtedy elfka podeszła również do niej i pogładziła łuski na boku smoczycy.
Witaj wśród żywych, Saphiro- powiedziała w myślach.
Miło cię znów widzieć, Aryo- odparła smoczyca.- Wybacz, ale jeszcze na chwilę musimy odejść. Eragon na pewno chce się zobaczyć z kuzynem.
- Jasne- powiedział Eragon, śmiejąc się- A tak na prawdę to Saphira chce się zobaczyć z Vanilorem.
Nie prawda!- warknęła Saphira.
Eragon to przemilczał, pozwalając Saphirze mieć ostatnie słowo.
Dosiadł jej i polecieli w stronę domu Rorana. Pod domem leżał zwinięty w kłębek Vanilor. Na ich widok z zagłuszającym rykiem skoczył w powietrze. Przed dom wybiegli Roran z Katriną. Eragon zszedł z Saphiry, by przywitać się z kuzynem i jego żoną, a smoki wystrzeliły w górę, latając razem.
Gdy Jeździec i smoczyca wrócili do domu leżał tam złoty smok sięgający Saphirze do boku (czyli był niecałe dwa razy większy od Eragona). Chłopak przyglądał mu się z zaciekawieniem.
-Czyżbyś nie poznawał Opheili, kochanie?- spytała Arya i poklepała złotą smoczycę po nodze.- W sumie trudno się dziwić. Gdy wyruszyłeś w drogę ona miała dopiero nieco ponad tydzień.
-Opheila, oczywiście- odrzekł Eragon sennie.
- Ależ ze mnie ignorantka. Przecież ty jesteś śmiertelnie zmęczony. Saphira też. Zapraszam do łóżka, mój drogi.
Eragon się uśmiechnął.

*          *          *          *          *

Obudź się mój mały- powiedziała Saphira.- Eragonie, wstawaj!!!
Smoczyca ryknęła i chłopak zerwał się na równe nogi dobywając leżącego obok łóżka Brisingra.
Rozejrzał się, ale zobaczył tylko łeb Saphiry wepchnięty na siłę przez drzwi. Nawet Arya zniknęła.
Co się stało?- spytał zaspany.
Macie gości. Arya zeszła na dół, a ja podjęłam się ciebie obudzić chociaż nie było łatwo, bo jak ty zaśniesz to choćby się dom zawalił to byś nie zauważył. Nawet sen na jawie masz za mocny...
Starczy, Saphiro.
Wyszedł z sypialni i skierował się do salonu, bo tam zawsze przyjmowali gości. Smoczyca nie mieściła się w korytarzu, więc musiała wylecieć na zewnątrz i patrzeć przez okno.
W salonie na kanapie siedział Murtagh.
-Witaj, bracie- powitał go Eragon.- Co ty tu robisz?
-Byłem w okolicy- odparł Murtagh- i pomyślałem, że zobaczę, co u ciebie.
-W porządku. Ostatnio mieliśmy małe... komplikacje i dopiero wczoraj wróciłem do domu. A gdzie Cierń?
Murtagh się zaśmiał.
-Zgaduję, że w tej chwili flirtuje z Saphirą. Nie może się pogodzić z tym, że ona go odrzuciła.
I nie żałuję- wtrąciła Saphira dokładnie przysłuchując się rozmowie i opychając rozbrykanego Ciernia.
- Masz gdzie spać, Murtaghu?- spytała Arya.- Jeśli nie to ty i Cierń możecie u nas przenocować.
Murtagh wstał przyzywając myślami swojego smoka.
- Dziękuję, ale nie. Właściwie czas już na mnie. Może jeszcze kiedyś was odwiedzę.
Cierń podleciał pod okno i Jeździec zręcznie wskoczył mu na grzbiet, a potem razem odlecieli.
-No, kochanie- powiedział Eragon do Aryi.- Masz jakieś plany na popołudnie...
... czy dasz się zaprosić na wycieczkę z nami i Opheilą?- Saphira dokończyła jego myśl.
- Myślę, że się zgodzę- odparła Arya.- Ale... Muszę ci o czymś powiedzieć. Ja... jestem w ciąży.
Eragon na chwilę zamarł. Saphira była niemniej zdziwiona. Aż w końcu wciąż oszołomiony Eragon  zmusił się do lekkiego uśmiechu i objął ją.
-Wspaniale, kotku. To się stało dziś w nocy?
-Nie- odpowiedziała Arya.- To było jeszcze przed tym nim Morzan nas porwał. Jestem w trzecim miesiącu.
 U elfów ciąża wygląda inaczej niż u ludzi. Elfka może rzucić na siebie czar tak, by nawet w ósmym miesiącu nie było widać brzucha. Dlatego Eragon nawet się nie domyślał, co ukrywa jego żona.
- No to idź nas spakować, Aryo- rzekł Eragon- a ja przygotuje smoki. Muszę porozmawiać z Saphirą.
Arya poszła zabrać kilka najpotrzebniejszych rzeczy, a Eragon w tym czasie siodłał Saphirę.
Nie wyglądasz na szczęśliwego, mój mały- zauważyła smoczyca.
Tak. Już widzę, co będzie tematem rozmów wszystkich przez kolejne dziesięć lat: Eragon- najpotężniejsza osoba w Alagaesii, Cieniobójca, przyjaciel wszystkich ras w tej krainie, królobójca, Smoczy Jeździec złączony z Saphirą Jasnołuską- ojcem.
Ale nie tylko o to chodzi, prawda?
Boję się, Saphiro. Nie, nie o siebie, ale o dziecko. Ja potrafię sam o siebie zadbać. Arya i Roran, czy ty i Vanilor też umieliście się obronić, a mimo to Morzan was złapał. A co gdyby nasi wrogowie porwali dziecko i zmusili mnie do posłuszeństwa, grożąc, że je zabiją? A jeśli skrzywdziliby je, żeby mnie zranić?
Och, mój mały, ile razy ci powtarzałam, byś nie trapił się tym co MOŻE się KIEDYŚ wydarzyć? Liczy się tylko to, co jest tutaj i teraz. A ty nie jesteś sam. Masz mnie i wielu naszych przyjaciół. W razie potrzeby wspomożemy cię nawet kosztem własnego życia.
Lepiej ty się już dla mnie nie poświęcaj- na wargach Eragona zatańczył lekki uśmieszek.- Już jedno takie twoje poświęcenie ledwo przeżyłem.
Oboje się zaśmiali, a potem w ciszy Eragon osiodłał jeszcze Opheilę. Potem przyszła Arya z pakunkiem zawierającym trochę owoców i wodę.
Dwa smoki wzbiły się w niebo tańcząc ze sobą w chmurach.
Juuhuuuuuuu!!!- krzyknęła Opheila z radosnym rykiem.
Arya dosiadała jej jeszcze przed powrotem Eragona, ale wtedy to nie było to samo, co teraz. Smutek i żal Aryi po utracie ukochanego udzielały jej się, więc lot nie cieszył jej wcale. Teraz mogła szaleć do woli razem z matką i ich dwunożnymi przyjaciółmi.
Saphira też ryknęła głośno, a ich połączone ryki brzmiały wśród ciszy.
Eragon przemyślał sobie w pełni słowa Saphiry.
Masz rację- stwierdził, gdy ryk na chwilę ustał.- Nie ważne co stanie się jutro. Dziś jestem szczęśliwy razem z tobą i to jest najważniejsze.
Zmądrzałeś- odpowiedziała.- Kiedyś zadręczałbyś się tym cały czas,  ale teraz nie. Takim właśnie bądź. A nasze życie nie jest już takie jak dawniej. Teraz mamy rodziny i nie musimy drżeć na każdym kroku przed naszymi wrogami. Tera żadnych nie mamy.
Nie. Ale pamiętaj o Krypcie Dusz. Nie zdziwiłbym się nawet jakby zaraz stanął przed nami Galbatorix. Ciekawe, co byś zrobiła?
Ha! Nie miałby z nami szans!
Potem cała czwórka znów wróciła do domu. Wszyscy byli szczęśliwi, ale i zmęczeni. Smoki nie miały ochoty wlatywać nawet na górę do swoich łóżek (takich jak w Ellesmerze w domu na drzewie, gdzie mieszkali kiedyś Eragon i Saphira) i zasnęły na trawie na zewnątrz. A Eragon i Saphira z trudem wczołgali się do łóżka.