**********5 miesięcy później (niż poprzedni rozdział)**********
No to jak, mój mały?- spytała Saphira zawisając w powietrzu.- Zabawimy się?
Znasz odpowiedź- odparł Jeździec, uśmiechając się.
Saphira zanurkowała w dół kręcąc się jak śruba i ziejąc ogniem, który osmalił jej trochę łuski, ale Władczyni Przestworzy leciała tak umiejętnie, że choć wokół nich był ognisty tunel to nie oparzył ani jej, ani Eragona. Smoczyca w ogóle nie zwalniając zanurkowała do morza. Zaraz się wynurzyła się i leciała chwilę nad taflą wody muskając ją szponami dopóki nie doleciała do brzegu. Tam usiadła na ciepłym piasku, strzepując resztki wody z szafirowych łusek.
Nigdy mi się to nie znudzi!- stwierdził Eragon.
Och, gdybym nie musiała spać i dotrzymywać ci tutaj towarzystwa to nigdy bym nie osiadła na ziemi. Polować i jeść można z powietrza, a w chmurach jest tak cudownie! Lećmy jeszcze. Nie mamy żadnych zajęć.
Wybacz, ale nie mogę. Muszę wracać do domu. Zostawiłem Aryę samą. Muszę się nią opiekować tym bardziej, że lada moment będziemy mieć potomka. Mogłabyś mnie zanieść do domu? Potem możesz jeszcze polatać.
Samej mi nie jest przyjemnie- mruknęła Saphira naburmuszona.- A Arya sama nie chciała z nami lecieć. Proponowałam, nalegałam, przekonywałam, ale nie! Zaniosę cię do tego domu, a sama położę się na moim posłaniu na piętrze i idę spać!
Eragon wyraźnie czuł jej wściekłość. Z trudem ukrył rozbawienie jej zachowaniem. Po prostu była zazdrosna! Zawsze była podirytowana, gdy zamiast z nią chciał spędzić trochę czasu z elfką.
Pod domem smoczyca odczekała aż Eragon z niej zejdzie, a potem, nie rozkładając skrzydeł, jednym skokiem znalazła się we wnęce na piętrze, gdzie było jej posłanie. Opheila spojrzała pytająco na matkę.
Coś nie tak?- spytała.
Smoczyca nie odpowiedziała. Jedynie westchnęła, odwracając się ogonem do córki. Ułożyła się wygodnie z głową na łapach.
Eragon wszedł do salonu. Arya leżała na kanapie.
-Och, jesteś wreszcie- powiedziała na widok męża.- Nawet nie wiesz jak tu nudno bez ciebie. Opheila próbowała mi dotrzymać towarzystwa, ale po długim monologu w końcu się poddała i poszła do siebie. Martwiłam się o ciebie...
Eragon ją przytulił.
-Gdyby ktoś chciał mnie skrzywdzić nie pożyłby wystarczająco, aby tego pożałować. Pamiętaj, że byłem z Saphirą. Staliśmy się bardzo potężni, Aryo, ja i Saphira. Minęło już 6 lat odkąd zabiliśmy Galbatorixa. Od tamtego czasu jesteśmy o wiele lepsi. Moja moc jest ogromna. Tak jak Galbatorixa, ale ja nie potrzebuję eldunari. A Saphira jest silniejsza, szybsza i zręczniejsza. No i mamy was...
Elfka się uśmiechnęła i wtuliła głowę w jego ramię. Przez chwilę tkwili tak w milczeniu.
Saphira warknęła z furią. Czuła zadowolenie Eragona. Normalnie cieszyłaby się radością swego Jeźdźca, ale wyczuła też jego miłość do Aryi. Jednak najbardziej rozjuszyło ją, że nie może do nich dołączyć. Musiała osunąć się w cień. Salon był za mały, a korytarz zbyt ciasny dla niej.
On mnie już nie potrzebuje- szepnęła Saphira.
Mamo- upomniała ją Opheila- nawet tak nie myśl! Są szczęśliwi. To powinno się liczyć najbardziej. Może mi dzielenie Aryi z Eragonem mniej przeszkadza niż tobie, bo gdy się wyklułam już byli ze sobą, a ty zawsze miałaś Eragona na wyłączność. Ale pamiętaj, że to z tobą on dzieli serce, umysł, życie...
Saphira uniosła głowę i spojrzała na córkę. Młoda smoczyca skuliła się, oczekując wybuchu złości matki i upomnienia, by nie wtrącała się w nie swoje sprawy. Ale była mile zaskoczona.
Masz rację- stwierdziła Saphira.- Przecież ja mu ufam bez granic. Nie powinnam robić scen zazdrości. Pamiętam jak on się zachowywał, gdy zakochałam się w Vanilorze. Był wściekły, ale nie dawał tego po sobie poznać. Prawie zawsze blokował umysł, a jak się z nim kontaktowałam, to gdy tylko powiedziałam, co chciałam, to wycofywał myśli i odpowiadał na głos. Nasza więź była bardzo silna. Nawet, gdy nie kontaktowaliśmy się, mogłam wyczuć jego uczucia. A był tak wyrozumiały...
Nagle Opheila zamarła. Poczuła, że coś jest nie tak. Myśli i uczucia Aryi były chaotyczne, nic nie mogła z nich zrozumieć. Saphira poczuła coś podobnego od Eragona, ale słabiej. Młoda smoczyca spróbowała się skontaktować z Aryą, ale elfka nawet nie zwracała na nią uwagi.
Eragonie!!!- krzyknęła Saphira, zwracając jego uwagę rykiem, który wstrząsnął całym domem.- Co się dzieję? Odpowiedz mi!
Ależ nic złego- smoczyca czuła jego podniecenie.- Chodźcie szybko! Otworzę okno.
Dwie smoczyce zleciały szybko na dół. Przysiadły na dużym, wzmocnionym magicznie parapecie. A w salonie zobaczyły swoich Jeźdźców siedzących na kanapie.Arya trzymała na rękach dwa elfie niemowlątka (dziewczynkę i chłopca) owinięte w koc. Położyła je delikatnie na kanapie.
Dziewczynka miała czarne włoski (z lewej strony obrazka) i bardziej przypominała matkę. Chłopiec, o brązowych włoskach (po prawej), bardziej przypominał ojca. Oba elfiątka były słodziutkie i miały zielone oczka.
-Saphiro, Opheilo- powiedziała dumnie Arya.- Poznajcie nasze dzieci. To Lili i Arthur.
Słodko :) już rozumiem o co ci chodziło dzięki :*
OdpowiedzUsuńfajne ale cos bym jeszcze zmienil
OdpowiedzUsuń