piątek, 1 czerwca 2012

W Carvahall

Saphira obudziła się gwałtownie. Dookoła panował całkowity mrok, a Eragon jeszcze spał. Odetchnęła głęboko. Smoczyca już od kilku tygodni miała koszmary. Na pewno, jak sądziła, nie śniły jej się przyszłe wydarzenia, bo Eragon sypiał spokojnie, a to on miał dar do przewidywania przyszłości. Smoczyca położył głowę na ziemi, ponownie usiłując zasnąć. Bała się spać, bo znów mogły ogarnąć ją te okropne sny gdzie ona, smoczyca niepokonana na jawie, jest bezsilna wśród snów. Jednak tylko zdążyła się spokojnie ułożyć na swoim miękkim posłaniu i znów zasnęła. Po chwili koszmary powróciły. Widziała to, co było, co mogło być i to, co kiedyś może nastąpić. Były to jedynie urywki różnych wydarzeń, lecz niesłychanie prawdopodobne.
Saphira zignorowała w Carvahall niebezpieczeństwo ze strony Ra'zaców, Eragon zostawiony sam sobie podzielił los wuja. Smoczyca ryczała zrozpaczona, ale zaraz zobaczyła co innego. Walkę z Durzą. Dostała rozpaczliwą prośbę Eragona o pomoc. Miała ochotę rzucić się mu na ratunek, ale ta zbroja tak cisnęła... Brakowało jej tchu. Arya odgięła to żelastwo i wskoczyła na smoczy grzbiet. Razem doleciały do Eragona w chwili, gdy Durza miał go pokonać. Zwyciężyli! Zwyciężyli, ale Eragon omal nie zginął...
Następnie smoczycy przed oczami przeszło tyle obrazów, że nic z nich nie odczytała. Musiała to być jakaś wojna. I... Och! To nie nadmiar obrazów, lecz rana, okropna, wielka, krwawiąca rana, zamgliła smoczycy wzrok. Eragon wypowiedział zaklęcie i rana zasklepiła się. Jeździec wskoczył na siodło i Saphira wzbiła się do góry. Rozejrzała się po zupełnie obcym jej krajobrazie. W dali zobaczyła rodzinę swoją i Eragona. Bardzo daleko... Arya i Opheila, Lila i Amethis, Arthur i Irollan. Ale oni nie walczyli... Długą chwilę zajęło jej zrozumienie, że na polu bitwy jest tylko ona z Eragonem. Pozostali siedzą w domu niczego nieświadomi. Coś przecięło Saphirze bok i smoczyca zaryczała, błyskawicznie odwracając się. Ujrzała stwory podobne do smoków, ale zamiast łusek miały sierść i nie ziały ogniem a... rzucały piorunami. Jeden z tych piorunów pozostawił na boku smoczycy paskudną, osmoloną bliznę. Spojrzała w dół, poszukując wrogów. Po ziemi galopował Ramr zabijając stwory podobne do skrzatów, ale dużych (wysokości rosłego człowieka lub elfa). Eragon coś do niej powiedział, ale ona nie usłyszała jego słów. Chciała jak najszybciej stąd uciec, ale coś (przypominającego zaklęcie Murtagha na płonących równinach) trzymało ją w miejscu. Ziemia dookoła płonęła.Jeden z ,,włochatych smoków" zrzucił Eragona z siodła. Jeździec spadał w ognistą paszczę ziemi , a ona mogła się tylko temu przyglądać, zawodząc wniebogłosy...

*          *          *

-Saphiro!- krzyknął Eragon.- Saphiro, obudź się, słyszysz?!
Smoczyca otworzyła ciężkie powieki i przyglądała się mu chwilę i siedzącej obok Aryi.
Eragonie- powiedziała- ty żyjesz?!
A dlaczego mam nie żyć?- spytał w myślach.- Miałaś koszmary?
Tak- sapnęła.- Już od kilku tygodni. Najpierw śni mi się to, co było lub mogło być, gdybyśmy postąpili inaczej. Tu za każdym razem jest co innego. A potem widzę przyszłość, nawet niedaleką, najwyżej kilka tygodni do przodu. I widzę za każdym razem to samo... Rycerzy, dziwne stwory, twoją śmierć...
Ostatnie słowa wypowiedziała szeptem.
Mogłem się tego domyślić... Najpierw warczałaś, tym mnie obudziłaś, potem zaczęłaś ryczeć, jęczeć i zawodzić. Próbowałem dostać się do twojego umysłu, by cię uspokoić, ale nie mogłem. Więc musiałem cię obudzić. Już słońce wschodzi. Może zamiast znów zasypiać, przelećmy się dookoła Vroengardu tak jak kiedyś, jeszcze przed narodzinami Lili i Arthura.
Smoczyca podniosła się chętnie. Powiedzieli Aryi o swoich zamierzeniach. Gdy Eragon dosiadł Saphirę, wyskoczyła z domu i wzbiła się w niebo. Szybowała radośnie, ciesząc się towarzystwem Eragona. Chciała pokazać mu swoje koszmary, ale on się nie zgodził. Nie chciał, by do tego wracała.
Pamiętasz- zaczęła Saphira- jak kiedyś obiecałam ci, że wrócimy do Carvahall? To było dawno, ale ja nie zapomniałam. Po prostu nie mieliśmy kiedy. Teraz pytam: czy zechcesz towarzyszyć mi w drodze do Carvahall? Podobno twoi przyjaciele z wioski, wrócili do niej i już kilka lat temu ją odbudowali. Możemy ich odwiedzić i powspominać trochę...
Oczywiście,że chcę!- Eragon objął ją za szyję.- Powiem tylko Aryi. Niestety możemy jedynie we dwójkę tam polecieć. Irollan jest jeszcze za młody na taką wyprawę. Ma dopiero kilka tygodni. A nie zostawimy Arthura i Irollana samych. Jak oni nie lecą, to drugie z moich dzieci też musiało by zostać. A znając Lilę i Arthura niebezpiecznie jest ich na chwilę nawet spuścić z oczu. Arya też powinna zostać...
Nie chciałaby lecieć z nami... Obok Kośćca jej wspomnienia związane z Durzą i Gile'adem wracają.
Polecieli powiedzieć Aryi o ich pomyśle. Tak jak mówiła Saphira, elfka nie wyglądała na złą. Mieli zamiar lecieć już w stronę Alagaesii, gdy Eragonowi się coś przypomniało.
Lećmy do Rorana- oznajmił.- On też pewnie zechce nam towarzyszyć w rodzinne strony. Polecieli do niego i złożyli propozycję.
-Nie- uciął Roran.
Dlaczego?- spytał Vanilor z widocznym żalem.- Od dawna nie lecieliśmy nigdzie razem i...
-Nie. Nie zostawię Katriny samej. Ale wy lećcie, Eragonie, Saphiro. Pozdrówcie ode mnie Horsta i innych.
Eragon wzruszył ramionami (podczas rozmowy wciąż siedział na Saphirze), a Saphira wleciała w niebo. Z góry rzuciła jedynie tęskne spojrzenie w stronę Vanilora.
Lećmy- powiedział Eragon ciepło.- Roran nie wie, co traci. Ale ja wiem, co my tracimy: czas. Im szybciej dotrzemy na stały ląd tym lepiej. Nie musimy już dzisiaj być w Carvahall, ale żebyśmy nie lecieli po ciemku nad wodą.
Tak, mój mały- odpowiedziała krótko i skierowała się w stronę morza.
Lecieli dość długo, ale o wiele krócej niż przewidywał to Eragon. Odległy zarys Kośćca malował się na horyzoncie zanim całkowicie zaszło słońce. Przy lądzie Saphira wleciała w wodę i kilka metrów pokonała całkiem zanurzona. Mogliby tak dopłynąć na sam brzeg, ale Eragonowi zabrakło powietrza. Więc Saphira się wynurzyła i dopłynęła do lądu płynąc po powierzchni wody.
Jesteśmy w domu...- powiedział Eragon, a potem posmutniał.- A przynajmniej gdzieś, gdzie kiedyś był nasz dom. Och, Saphiro, tyle bym dał, by wszystko było tak jak kiedyś...
Eragonie...
Nie. Nie zrozum mnie źle. Chciałbym żyć tak jak dawniej Z TOBĄ. No może jeszcze z Aryą i dziećmi. Mieszkalibyśmy na odludziu przy wiosce tak jak ja mieszkałem. Wy smoki mielibyście mnóstwo przestrzeni do latania oraz Kościec, w którym nigdy nie brakło by zwierzyny. A Garrow i... Brom wciąż by żyli.
Eragonie!!!- głos Saphiry zabrzmiał równie potężnie jak ogromnego Glaedra. Potem jej głos przycichł, złagodniał, ale wciąż była w nim pewna rezerwa- Czy ciebie naprawdę trzeba uczyć, że nie możesz wracać myślami do przeszłości? ,,Co by było gdyby...?" To najgorsze pytanie jakie możesz sobie zadać. Nigdy się nie dowiemy, czy gdybyś przedstawił mnie wujowi i Roranowi przeżylibyśmy. Może kazaliby mnie zabić. A gdybym wtedy nie porwała cię do Kośćca? Mówiłeś, że ostrzegłbyś Garrowa. Ale równie dobrze moglibyśmy wszyscy zginąć lub efekt byłby taki sam z tym, że Ra'zacowie zabrali by nas do Galbatorixa. Wariantów jest dużo, lecz nigdy się nie dowiemy, co moglibyśmy teraz robić, więc jaki sens ma rozmyślanie nad tym? Chodźmy stąd wreszcie. Odpoczęłam trochę, a stąd do Carvahall nie jest daleko. Polecimy od razu. Nie zamierzam nocować na otwartym terenie, tak blisko Therinsfordu. 
Skoczyła w górę i skierowała się w stronę Carvahall. Eragon się z nią nie zgadzał. Od miasta dzieliło ich kilka kilometrów. Może nie jest to dużo, ale to nie były kilometry równin czy stepów gdzie szafirową smoczycę można wypatrzeć z promienia kilku mil, lecz góry, przez które ludzie się nie przedzierają. Jednak też chciał jak najszybciej dolecieć do Carvahall, więc nic nie mówił Saphirze.
Lecieli około 4 godzin. Smoczyca starała się być jak najwyżej, by w razie czego pozostała niezauważona. I dobrze, bo w dole mijali wielu ludzi, nawet nieświadomych obecności smoka. Na dole zobaczyli kilkuhektarową równinę. Eragon wiedział, że stała tam kiedyś jego farma. Smoczyca wylądowała na jednej z uliczek. Ludzie znajdujący się w pobliży zamarli, ale gdy rozpoznali w niezwyciężonym rycerzu i bestii swoich przyjaciół zaczęli ich widać z wielką serdecznością. Horst zaprosił ich na obiad, a Eragona ucieszyło to, że wyniósł stół na zewnątrz, by Saphira mogła im towarzyszyć.
Wszyscy wieśniacy ,,skakali" wokół nich, śmiali się, żartowali, próbowali do nich zagadać. Eragona zarówno to cieszyło, (bo nie traktowali go jakby był królem czy kimś jeszcze ważniejszym, lecz czuł, że jest wśród swoich) jak i męczyło (odkąd zabił Galbatorixa i razem z Aryą zamieszkał na Vroengardzie nie był przyzwyczajony do takiego tłoku. Najczęściej przebywał w towarzystwie Aryi, Lili, Arthura ich smoków oraz Saphiry. Czasem tylko spotykał się Roranem czy Murtaghiem.) Wszyscy mówili jeden przez drugiego, Jeźdźca rozbolała głowa, a w Saphirze narastała irytacja.

*          *          *

Wieczorem po kolacji Eragon stanął sam na tym wzgórzu, na którym niegdyś Eragon zbudował schronienie dla słodkiego smoczka. Wpatrywał się stamtąd na południe. Po chwili dołączyła do niego Saphira. Trąciła go nosem w ramię, ale oprócz tego gestu oboje pozostali nieruchomi.
Patrz- powiedziała Saphira wskazując coś w oddali.
Na co? Nic...- chciał powiedzieć ,,nic nie widzę", ale w tym momencie na horyzoncie pokazała się chmura piachu.- Co to jest?- spytał.- Wiem, że ty masz lepszy wzrok ode mnie.
Tak? No to spójrz!- smoczyca złączyła z nim swój umysł, chcąc zrobić tak jak kiedyś obok Dras Leony.
Udało się. Eragon mógł teraz patrzeć na świat oczami smoczycy. Zobaczył cwałujące na złamanie karku konie. Było ich może z 50, a na jednym z nich siedziała królowa Nausada.
Chodźmy się przywitać- Zasugerowała Saphira.
Eragon skinął głową i dosiadł jej.
Wzlecieli na wysokość około tysiąca mil. Zagrzmiało, a niebo przeciął piorun, choć na niebie nie było ani jednej chmurki. Eragon nagle zamarł patrząc w bok. Saphira spojrzała tam, gdzie on. Ze wschodu mniej więcej nad Ramrem w miejscu, gdzie zakole rzeki jest najbliżej Pustyni Hadarackiej, leciało kilkanaście wielkich-bezłuskich-włochatych-niby-smoków.
Saphira zadrżała tak gwałtownie, że Eragon omal nie spadł z siodła. Przez myśl przeszło jej, że być może zemdlała, a koszmar powrócił. Niestety to było aż za realne.
Jak w dzisiejszym śnie- szepnęła niemal niedosłyszalnie. A jej ciałem znów wstrząsnęły drgawki- Koszmar powrócił...


Następny post (C.B.N.) ,,Koszmar na jawie"


4 komentarze:

  1. fajny ale nieco niezgodny z faktami z książki ( głownie z Roanem i Aryą )

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, wiem. Zaczęłam go pisać jeszcze zanim przeczytałam ,,Dziedzictwo", a teraz kontynuuję go zgodnie z moimi pomysłami. :) Ten jest kontunuacją zgodną z zakończeniem cyklu:
    http://dalszy-ciag-eragona.blogspot.com/
    Chociaż za to trochę nudniejszy. Akcja się tam dopiero rozwija. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. 37 year old Librarian Bevon Croote, hailing from Shediac enjoys watching movies like The End of the Tour and Lockpicking. Took a trip to Lagoons of New Caledonia: Reef Diversity and Associated Ecosystems and drives a Allroad. Odwiedz strony

    OdpowiedzUsuń