niedziela, 22 kwietnia 2012

Randka

Ten tydzień był najdłuższym w życiu Lili, ale w końcu elfka doczekała się dnia, w którym miał przyjechać Caarsab.
Tego dnia wstała bardzo wcześnie, nie mogąc się doczekać, gdy się z nim spotka. Usiadła na łóżku i  zakładała czerwoną, obcisłą sukienkę, którą już wczoraj sobie wybrała.
Amethis ziewnęła, patrząc na swoją przyjaciółkę.
Co o tym myślisz? - spytała Lili wstając i demonstrując swój strój.
Ładnie ci w niej- odparła smoczyca.- No to kiedy wychodzimy?
My? O nie, moja droga. Ty zostajesz.
Ale...
Powiedziałam nie. Już pokazałaś, na co cię stać. Nie pozwolę ci drugi raz tego zepsuć.
Smoczyca spuściła głowę. Nie ukrywała, że chciała towarzyszyć Liliannie.
Jak tam dotrzesz sama?- spytała Amethis.- Na plaże jest daleko, a chyba tam chcesz się z nim spotkać.
Pobiegnę. Zapomniałaś, że jestem elfką?
Smoczyca warknęła niezadowolona. Jednak nie próbowała się już bardziej wykłócać.
Baw się dobrze- mruknęła.
Mam taki zamiar- Lili się uśmiechnęła.- Chciałabym już iść... Powiesz rodzicom, że wrócę wieczorem?
Jasne...
Elfka zadowolona wybiegła z domu. Wcale nie było jej zbyt wygodnie biec w obcisłej sukni, ale nie narzekała. Po godzinie dotarła na plaże. Jeszcze nikogo tam nie było. Usiadła na piasku, nadstawiając twarz do słońca. Nie lubiła tak się oddalać od Amethis, ale nie miała wyboru. A przecież za kilka godzin znów się spotkają.
-Witaj, Lili- usłyszała po chwili.
Elfka odwróciła się szybko i zobaczyła Caarsaba. Ucieszyła się na jego widok, ale upomniała się w duchu za to jak jest nieostrożna. W ogóle nie wyczuła myślami, że ktoś się zbliża. Mogło się to dla niej źle skończyć.
-Czekałam na ciebie- odparła odsłaniając białe zęby w lekkim uśmiechu.
-Wiem- usiadł obok niej.- Myślę, że powinnaś o czymś wiedzieć...
-Poczekaj. Nie teraz. Jest piękny dzień. Amethis została w domu. Może potem podzielimy się swoimi sekretami. Teraz nacieszmy się swoim towarzystwem.
Chłopak lekko ją objął.
-Skoro nalegasz.
-Wiem- powiedziała Lili- że byłeś zły, gdy Amethis nam przerwała. No i nie wspomniałam ci wcześniej, że jestem Jeźdźcem...
-Nie... Wiem, że smoczyca się o ciebie troszczyła. To nie jej wina. Chciałbym być tobą, mieć smoka, bo widzisz ja...
Lili kichnęła, przerywając mu i korzystając z ciszy wtrąciła:
- A ja chciałabym, by ona się nigdy nie wykluła. Oczywiście ją kocham, jakże mogłabym nie, a;e przez nią są same kłopoty. Przez pierwsze tygodnie jej życia oficjalnie ona nie była moja. No i ja z Arthurem, moim bratem, się od siebie oddaliliśmy...
Opowiedziała Caarsabowi całą historię od momentu, gdy złościła się, że to nie ją ojciec zabiera do smoczych jaj, do chwili, kiedy powiedziała wszystkim prawdę.
Chłopak ze smutkiem kiwnął głową. Lekko wziął Lilę za rękę. Po chwili odwrócił swoją dłoń spodem do góry ukazując pozbawiony blasku owal.
-Gedwey ignasia- szepnęła Lila, a w jej oczach zalśniły radosne iskierki.- Nie powiedziałeś, że jesteś... Och! Gdzie twój smok?
-Cały czas do tego zmierzałem, Liluniu. Irollan, mój smok, nie żyje. Był wspaniałym, czarnym smokiem. Kilka lat temu ojciec dał mi smocze jajo. Powiedział, że znalazł je dawno temu, gdy na tronie Alagaesii zasiadał jeszcze Galbatorix. Wtedy moi rodzice mieszkali poza granicami tego kraju i stamtąd pochodziło jajo. Moja mama umarła kiedy miałem pięć lat... Ale mniejsza z tym. Jajo było wspaniałe. Takie piękne. Zresztą widziałaś już smocze jajo, więc nie muszę ci o tym mówić. Nie mogłem się nim nacieszyć. Następnego dnia wykluł się pisklak. Nazwałem go Irollan. Słyszałem kiedyś historię o wspaniałym smoku, który nosił właśnie to imię... Gdy miał miesiąc pierwszy raz go dosiadłem. Miesiąc później mój tata, który oczywiście nadzorował rozwój i ćwiczenie Irollana, stwierdził, że możemy go razem dosiąść i wrócić do Alagaesii. Moi pradziadkowie uciekli stamtąd, gdy Galbatorix na dobre zaczął swoje rządy, a po jego śmierci tata marzył o tym, by tam wrócić, ale byłem za mały, by przeżyć podróż. Tak więc wyruszyliśmy w drogę. Dolecieliśmy do Alagaesii, ale bardzo dużo nas to kosztowało, szczególnie Irollana. Lecieliśmy do kraju ze wschodu, więc całą drogę (kilka tygodni) mieliśmy pod sobą morze, żadnej wyspy. Moglibyśmy wylądować w wodzie, ale to było zbyt niebezpieczne. Wycieńczony smok mógłby zatonąć. Gdy wylądował na Beirlandzie* nie mógł się podnieść. Przespał całą noc, a ja czuwałem. Następnego dnia musieliśmy lecieć dalej, bo na wyspie nie było pożywienia ani słodkiej wody. Dolecieliśmy do Beorów, tam mogliśmy czuć się bezpieczniej niż na otwartym terenie. Irollan poleciał zapolować, a ja z tatą próbowaliśmy rozbić obóz. Nagle usłyszeliśmy krótki ryk potem znowu. Przed sobą zobaczyliśmy beorna**. Mój miecz został przy siodle Irollana. Trudno było się bronić przed niedźwiedziem wielkości mniejszego smoka. Kiedy ta bestia już podnosiła na nas swoją łapę, Irollan rzucił się na niego. Byli niemal równi wzrostem. Smok go zabił, ale zapłacił najwyższą cenę... Potem podróżowaliśmy z ojcem po Alagaesii aż spotkałem ciebie.
Lili zauważyła, że chłopak z trudem powstrzymuje łzy napływające mu do oczu. Przechyliła głowę i położyła mu ją na ramieniu. On pogłaskał ją po policzku. Dalej siedzieli w milczeniu pocieszając się wzajemnie swoją obecnością. Słońce powoli chowało się za horyzont. Lili niechętnie wstała i otrzepała suknię z piasku. Choć nie tak spodziewała się spędzić tą randkę, to i tak się nie skarżyła. Wiedziała jaki ból nosi w sobie jej bliski przyjaciel, nawet ktoś więcej niż przyjaciel. Ona kochała Amethis i nie wiedziała, co by zrobiła gdyby jej zabrakło.
Caarsab nachylił się do jej ucha.
-Cieszę się, że jesteś- szepnął.
Potem spojrzał jej w lśniące, zielone oczy z ametystowym przebłyskiem. Objął ją w pasie. Ich usta powoli zbliżyły się do siebie. Lili odchyliła się do tyłu lekko, ufając, że Caarsab ją utrzyma. Tak się stało. Po chwili elfka i chłopak zastygli w pocałunku. Lili przez chwilę czuła się, jakby wyszła poza swoje ciało. Nie tylko ich ciała, ale również umysły się złączyły. Gdy w końcu Caarsab ją uwolnił z objęcia, ona odetchnęła głęboko.
-Spotkamy się jeszcze?- spytała z nadzieją w głosie.
-Postaram się, bym mógł zamieszkać, chociaż przez pewien czas, na Vroengardzie. Możemy spotykać się codziennie. Pozwolisz mi się odprowadzić do domu?
Elfka się uśmiechnęła i odpowiedź była oczywista.

*          *          *

Lili wpadła do domu. Zobaczyła zaskoczone spojrzenia rodziców i brata siedzących w salonie.
-Gdzie Amethis?- spytała będąc zbyt przejętą, by mogła wezwać ją myślami.
-Poleciała gdzieś z Saphirą i Opheilą- odparł Eragon.- Zaraz powinna wrócić.
-A jak tam randka?- spytała Arya (Lili wszystko im opowiedziała poprzedniego dnia, więc wiedzieli, że ma się spotkać z Caarsabem.)
-Super! Muszę porozmawiać ze smoczycą.
Wyszła na dwór i spojrzała w górę. Nigdzie nie widziała smoków. Saphiry na tle nieba może i nie widać, a Amethis jest słabo widoczna, ale złotą Opheilę powinna dostrzec z promienia mili.
Amethis!!!- krzyknęła
Lili?!- odpowiedź nadeszła błyskawicznie.- Już lecę!
Po chwili przed domem wylądowała ametystowa smoczyca w obstawie matki i siostry.
Saphira wygięła szyję i spojrzała na Lilę.
Miło cię znowu widzieć, pisklaku - powiedziała.- No to my wam nie przeszkadzamy. Zostawimy was same.
Skoczyła w górę, by wlecieć do swojego pokoju, a za nią leciała Opheila.
Słucham. Musisz mi wszystko opowiedzieć. Jak ci minął dzień?
Wspaniale! Zresztą patrz!
Pozwoliła, by do smoczycy dotarły wszystkie obrazy i dźwięki z tego dnia. Na wiadomość o Irollanie Amethis bardzo posmutniała, ale powstrzymała się od wszelkich komentarzy. Powiedziała tylko:
Dobrze, że znów jesteś przy mnie.

*Beirland- duża wyspa na południowy zachód od lądu Alagaesii
**beorn- wielki niedźwiedź jaskiniowy mieszkający tylko w górach beorskich (nazwa elficka)


Następny post (19.05.12): ,,Chwila dla Arthura"

______________________________________________________________
Przepraszam za to jedno-dniowe opóźnienie, ale miałam małe kłopoty techniczne.

sobota, 7 kwietnia 2012

Pierwsza miłość

Amethis wylądowała ciężko na ziemi. Lili usiadła na niej bokiem, by móc się zsunąć, ale przez chwilę tkwiła tak bez ruchu.
No dalej- zachęciła smoczyca.- Wszystko będzie dobrze.
Ale... -Lili zadrżała- Jak ja teraz spojrzę mamie w oczy po tym, co zrobiłam?
Nie przesadzaj. Idź.
Elfka zsunęła się po jej boku. I podeszła do Aryi, która właśnie wyszła z domu. Nim się wytłumaczyła, matka objęła ją.
-Och, Lili!- powiedziała.- Tak się martwiłam. Zresztą nie tylko ja. Amethis i twój ojciec z Saphirą polecieli cię szukać. Widzę, że ona miała więcej szczęścia- wskazała smoczycę.
-Przepraszam- Lili odsunęła się od Aryi i podeszła do Amethis.- Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Chciałam po prostu zatrzymać Ramra. Wiem, że nie powinnam, ale on był moim przyjacielem. Zrozumiałam swój błąd i go wypuściłam.
- Dobrze zrobiłaś, bo...
Nagle między nie weszła Opheila. Jej oczy zalśniły pięknie, gdy spojrzała w dal. I zwracając się do Amethis, ale przemawiając tak, by wszyscy usłyszeli, oznajmiła:
Nasza matka leci.
Wszyscy spojrzeli w stronę, w którą patrzyła złota smoczyca. Miała rację. Daleko na błękitnym niebie lśniła szafirowa sylwetka Saphiry. Choć mogła wydawać się bliska minęło jeszcze co najmniej pięć minut nim wylądowała na trawie przed domem. Eragon błyskawicznie zeskoczył na ziemię, złapał Lilę za ramiona i objął tak samo jak wcześniej Arya.
-Wiesz, jak nas przestraszyłaś?- spytał ojciec puszczając córkę.- Już dawno domyślałem się, że Ramr jest jednorożcem, chociaż wydawało się to nieprawdopodobne. Ale nigdy nie zgadłbym, że ty mogłabyś tak po prostu uciec. Nie chcę myśleć, co by się stało gdybyś z niego spadła podczas tej szalonej galopady. A co gdyby ktoś ci zrobił krzywdę?
Nie warto myśleć ,,co by było gdyby?".- powiedziała Saphira.- Lili jest cała i zdrowa, wraz ze zniknięciem Ramra Amethis nie będzie miała powodów do zazdrości i wszystko jest w jak najlepszym porządku. A teraz wracajmy do domu.
Wszyscy się z nią całkowicie zgodzili. Wchodzili właśnie do domu, ale Lila i Amethis nawet nie drgnęły. Arya, która szła ostatnia, odwróciła się i spytała:
-Nie idziecie?
- Już, chwilkę- odparła Lila.- Musimy chwilę porozmawiać. Zaraz do was dołączymy.
Arya zniknęła za drzwiami.
Chyba miałam więcej szczęścia niż rozumu- Lili uśmiechnęła się.- Dziękuję, że po mnie przyleciałaś nie wróciłabym na piechotę. 
Och, moja mała- Amethis ziewnęła ukazując rzędy białych zębów.- Jakże mogłabym cię zostawić? Jesteśmy przyjaciółkami i zawsze nimi pozostaniemy...
Na zewnątrz do nich wybiegł Arthur.
-Cześć, Lil- powiedział- Przepraszam, że nie wyszedłem do ciebie... do was wcześniej, ale pomyślałem, że nie chcesz mnie widzieć. Jednak musiałem cię znów zobaczyć. Jeśli nie chcesz mnie widzieć, powiedz.
Siostra położyła mu rękę na ramieniu. 
-Nie mów tak, Art. Nie mam do ciebie żalu o to, co się stało. Ale to nie mogło się udać. Amethis czuła, że nie jest z tobą związana, więc wkrótce i tak wszystko by się wydało- elfka uśmiechnęła się.- A wiesz co? Ja myślałam, że ty jesteś na mnie zły, bo mnie unikałeś. Jednak to ją- wskazała swoją smoczycę- powinieneś prosić o przebaczenie.
Arthur chciał odezwać się do smoczycy, ale ona go ubiegła. 
W porządku, Arthurze- powiedziała.- Nie mam żalu. 
We trójkę weszli do domu. 

*          *          * 

Nazajutrz Lili obudziła się wcześnie rano, choć słońce już wzeszło. Spojrzała na leżącą obok Amethis. Smoczyca podniosła głowę i zamrugała.
Nie śpisz już?- spytała.
Jak widać- odparła elfka- ale zdaję się, że ty też.
Lubię długo pospać, ale teraz zrobię wyjątek. Burczy mi w brzuchu i chyba polecę coś zjeść. Masz ochotę mi towarzyszyć?
Lila szybko odrzuciła kołdrę i zeskoczyła z łóżka. 
Z przyjemnością.
Elfka dosiadła smoczycę i Amethis wyleciała z domu, kierując się na wschód, czyli w stronę wybrzeża.
Gdzie lecimy?- spytała Lili.
Mam ochotę na świeże ryby, no i chętnie sobie ponurkuję.- padła odpowiedź.
Ale beze mnie. Nie mam zamiaru się zmoczyć. Możesz mnie zostawić na plaży?
W odpowiedzi smoczyca zanurkowała w dół. Chociaż do plaży było jeszcze kilka minut drogi, ona wolała nie wznosić się wyżej. Gdy pod nią pojawiły się skały z piaskiem wylądowała i przebiegła jeszcze kilkanaście metrów, po czym stanęła, czekając aż Lili zjedzie po jej boku. Gdy Liliana stała na ziemi, Amethis skoczyła do góry, kierując się w głąb morza.
Muszę polecieć dalej- oznajmiła smoczyca nim znalazła się za daleko na rozmowę telepatyczną- bo tu jest za płytko i ryby są za małe. Musiałabym zjeść ich bardzo dużo. Wrócę po ciebie za jakąś godzinę.
Lili podeszła do wody i zamoczyła w niej palce.
Zabawię się trochę, pomyślała.
-Adurna (woda) - szepnęła.
Z przezroczystej tafli wyleciała kula wody wielkości pięści. Elfka kierowała nią we wszystkie strony, poruszając dłonią.
-Cześć!- usłyszała za sobą.
Nie spodziewała się nagłego głosu, więc aż podskoczyła do góry, a kula, która znajdowała się przed chwilą bezpośrednio nad nią, rozprysła się jej na głowie. Lili spojrzała w stronę, z której dobiegał głos i zobaczyła chłopaka (człowieka). Mógł być w jej wieku (17 lat) albo rok starszy. Był bardzo przystojny. Miał czarne sięgające za uszy włosy i ciemnozielone oczy. Ubrany był w brązową kamizelkę i czarne spodnie, a u pasa zwisał mu półtora ręczny miecz.
-Wybacz- powiedział nieznajomy.- Naprawdę nie chciałem cię przestraszyć.
-Nic się nie stało- Lili posłała mu mały uśmieszek i podeszła do niego, patrząc mu w oczy.- Jestem Liliana, dla przyjaciół Lili albo Lila. A ty? Nie przedstawisz mi się?
- Och, zapomniałem. Mów mi Caarsab. Zechcesz się ze mną przejść po wybrzeżu, Liliano?
-Lili, nie Liliana, proszę. Chętnie będę ci towarzyszyć, Caarsabie.
Szli wzdłuż morza, a w towarzystwie chłopaka Lila czuła się tak swobodnie... Rozmawiali bardzo długo. Elfka opowiedziała mu o swoim życiu pomijając jeden mały szczegół - że jest Smoczym Jeźdźcem. Caarsab wolał słuchać jej w milczeniu, ale trochę opowiedział o sobie. Z całej rodziny miał tylko ojca, który lubił podróżować po całej Alagaesii. Zawsze zabierał ze sobą syna. A tym razem postanowili wyruszyć na wyspy, począwszy od Vroengardu.
-Postanowiłem pójść nad morze- zakończył.- Zawsze ciągnęło mnie do wody. Wtedy cię ujrzałem, Lili. Nieraz widziałem już elfki, ale ty jesteś z nich najpiękniejsza.
Objął ją w pasie i spojrzeli sobie w oczy. Lili uśmiechnęła się zadowolona z komplementu. Czuła coś czego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyła. Miała już siedemnaście lat, ale  nigdy dotąd nie interesowała się chłopcami. Teraz patrząc w zielone oczy chłopca, którego pokochała, choć wstydziła się przyznać, czuła się najwspanialszą elfką na świecie. Nie wiedziała, co dalej zrobić, by postąpić właściwie. Może powinna go odepchnąć i zakończyć ową miłość ucieczką, a może stać tak i błagać w myślach, by ukochany jej nie zostawił... To Caarsab wskazał jej, co dalej. Mocniej przycisnął rękę do talii elfki i przybliżył się do nich.  Ich usta powoli się do siebie zbliżyły. W tym momencie, w którym usta miały się zetknąć ze sobą, rozległ się głuchy huk i zakochani odskoczyli od siebie. Caarsab instynktownie dobył miecza. Okazało się, że to Amethis wyskoczyła z wody z taką siłą, że zabrzmiał huk tak potężny, jakby ktoś wystrzelił z kilkunastu armat. Smoczyca jakby nigdy nic wylądowała na plaży i kłapnęła paszczą, jednocześnie połykając ryby, które w niej miała i pozbywając się wody. Chłopak wyskoczył przed Lilę, celując mieczem w smoka.
Zostaw ten nożyk- prychnęła Amethis.

On ją zignorował i pobiegł w jej stronę z nagim mieczem.
-Nieee!!!- krzyknęła Lila i wbiegła między smoczycę a chłopca. On spojrzał na nią zaskoczony, a ona położyła mu rękę na ramieniu, spojrzała na niego czule i musiała zniżyć się do wyjaśnień.- Muszę ci o czymś powiedzieć... No bo widzisz, ja... Zresztą spójrz- uniosła prawą dłoń ukazując lśniącą gedwey ignasię.- Ona jest moją przyjaciółką. Nie wiem, co jej odbiło. Zawsze była taka delikatna, naprawdę. I liczyła się z moim zdaniem...- urwała czekając na odpowiedź, a gdy tej nie dostała, postanowiła go trochę ponaglić.- Powiedz coś, proszę.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
Chłopak był jak najbardziej opanowany. Tylko w jego oczach można było dostrzec iskierkę żalu. A Lili nie spodziewała się tego pytania.
Dlaczego, pomyślała. Nie wiem. Może dlatego, że z zauroczenia zapomniałam o tym, kim jestem? Nie, to nieprawda. Amethis żyje we mnie tak jak ja w niej. O tym nie da się zapomnieć. A może...
- Bo ja- zaczęła- myślałam, że ci się to nie spodoba. Ludzie zazwyczaj nie lubią smoków. Nie chciałam cię stracić.
Caarsab znów ją objął (nie zważając na ostrzegawcze warknięcie Amethis), ale Liliana miała wrażenie, że coś bezpowrotnie straciła. Chłopak bynajmniej nie zamierzał jej pocałować.
-Rozumiem- odparł.- Dzisiaj wyjeżdżam, ale wrócę tu za tydzień. Jeśli obiecasz, że nigdy więcej nic przede mną nie ukryjesz, to ja ci obiecuję: spotkamy się. Obiecujesz?
-Tak- powiedziała Lili w pradawnej mowie. 
Bojąc się, że , chciała to samo powtórzyć w normalnym języku, ale on przyłożył jej palec do ust:
Rozumiem- odparł telepatycznie. 


*          *          *

Dziesięć minut później Lila już siedziała na Amethis i obie były w drodze do domu. Niezręczne milczenie przerwała smoczyca:
Jesteś na mnie zła, moja mała?
Zła?!- wybuchnęła Lila.- Jestem wściekła! Co ty sobie w ogóle myślałaś?!
Nie mogłam pozwolić byś zbliżyła się z chłopakiem, którego nie znasz. Kim on jest? Posługuje się pradawną mową, rozmawia w myślach. Chciałam cię chronić.
Ach tak? Nie mogę do końca życia być panną. Chcę kiedyś założyć rodzinę... A ty mi to skutecznie uniemożliwiasz! On jest moją pierwszą prawdziwą miłością.
Pierwszą, ale nie ostatnią. Zresztą on za tydzień wróci. Wtedy zobaczymy, kim jest naprawdę- Amethis zamachała szybko skrzydłami, kierując się w stronę domu. 


Następny post(21.04.2012r): ,,Nowy Jeździec"
Bardzo przepraszam, ale nastąpiła drobna pomyłka. Następny post będzie nosił nazwę: ,,Randka".