sobota, 21 stycznia 2012

Prezent urodzinowy

Saphira patrzyła chwilę na dwa maleństwa, a potem spojrzała na Eragona.
Wystraszyłeś mnie- oznajmiła.- Czułam, że coś się dzieje, ale nie wiedziałam co. Miałeś ukryte myśli, a czułam, że coś się dzieje.
Nie potrzebnie się martwiłaś- odparł.- Przecież sam umiem o siebie zadbać.
Oczywiście- odpowiedziała, ale Eragon nie wiadomo czemu wyczuł jej rozbawienie.

*************15 lat później************* 
W ciągu pięciu ostatnich lat Saphira złożyła 10 jaj. 8 z nich zostawiła na wolności, a dwa (które były pierwszymi) zostawiła Jeźdźcom. Od tego czasu Eragon usilnie próbował znaleźć Jeźdźca dla nienarodzonego jeszcze smoczka (brązowego i fioletowego), ale on nie miał zamiaru się pokazywać.
Lili i Arthur kończyli dziś 15 lat. Z tej okazji Eragon chciał zabrać SYNA (nie córkę) przed smocze jaja. Miał nadzieję, że któreś wykluje się dla Arthura i będzie on mógł kontynuować dziedzictwo Jeźdźców tak jak kiedyś jego dziadek i teraz ojciec.
Lili była zła, że ona nie może iść z nimi. 
-Czy jestem gorsza od Arthura?- żaliła się matce.
-Oczywiście, że nie- odparła Arya.- Ale bycie Jeźdźcem nie jest dla młodych elfek. Ja byłam od ciebie dużo starsza, gdy Opheila się dla mnie wykluła. A poza tym byłam wielką wojowniczką. Ty jesteś na to za delikatna. Może kiedyś i ty staniesz przed smoczym jajem, ale to w najdalszej przyszłości. A teraz idź na dwór. Twój tata i Artur teraz się pakują, bo jaja są ukryte gdzieś wśród skał na wybrzeżu, a Arthur zostanie tam tydzień, by dać smokowi czas, ale zaraz wyjdą to ich pożegnasz.
Lili bez słowa z otwartą dezaprobatą wybiegła z domu. Czekała tam już osiodłana Saphira. Smoczyca spojrzała na Lilkę łagodnie.
-Powiedz coś!- rzuciła elfka.
Nie złość się- Saphira była bardzo spokojna.
-Jak mam się nie złościć skoro to Artur stanie przed jajem? Nawet jeśli smok się nie wykluje, to sam lot na tobie jest bezcenną przyjemnością i zaszczytem którego ja nie mogę dostąpić.
Próbowałam przekonać Eragona, ale on jest nieugięty w swoich decyzjach. Ale ty byłabyś lepszym Jeźdźcem niż Artur. On jest zbyt samolubny, zapatrzony w siebie. Nie potrzebujemy drugiego Galbatorixa...
W tym momencie z domu wyszli Eragon z synem. Porozmawiali chwilę z Lilianą, a potem pożegnali się z nią, dosiedli Saphiry i odlecieli.
O nie- pomyślała elfka.- Mam takie same prawa jak Artur i nie będę tu siedzieć bezczynnie.
Lili postanowiła pobiec do miejsca ukrycia jaj, a świetnie znała drogę. Biegnąc niemal dotrzymywała kroku Saphirze.
*          *          *
Gdy dotarła na miejsce Saphira z Eragonem właśnie odlatywali. Elfka weszła do jaskini i zobaczyła swojego brata ściskającego w rękach dwa smocze jaja. Obserwowała go chwilę. Minęło kilka chwil, gdy Arthur wstał i wyszedł z jaskini drugim wyjściem (innym niż tym, z którego obserwowała go siostra). Rozpalił ognisko i zaczął smażyć jabłka na kolację.
Lili wykorzystała sytuację. Szybko siadła na ziemi i przejechała palcem po gładkiej skorupce. Potem objęła obydwa łagodnie. Minęła krótka chwila, gdy fioletowe jajo lekko się poruszyło. Zaczęło podskakiwać i... wyskoczył z niego mały smoczek. Liliana już miała dotknąć smoczka, kiedy poczuła, że coś ją od niego odepchnęło. Obok zobaczyła brata. Arthur wyciągał rękę do JEJ smoka.
O nie!- pomyślała Lili i rzuciła się na brata. 
Chwilę turlali się po podłodze. Wreszcie elfka znów wyciągnęła rękę do pisklaka leżącego obok i spoglądającego na swoją wybrankę i owego dziwnego elfa pytającym wzrokiem. Arthur chciał odepchnąć jej dłoń, spóźnił się jednak o ułamek sekundy, bo środek dłoni elfki musnął końcówkę ogona smoczka. Lili znieruchomiała. Poczuła jakby ktoś przejechał jej po skórze rozgrzanym do czerwoności mieczem. Chciała się ruszyć, ale była sparaliżowana, chciała krzyczeć, ale oniemiała. Nie mogła nawet mrugnąć. Pozostawało jej tylko czekać, aż te tortury się zakończą. Usłyszała bardzo odległe wściekłe krzyki i przekleństwa Artura. Po kilku ciągnących się bez końca sekundach wróciły jej zmysły i były jeszcze ostrzejsze. Usiadła lekko oszołomiona.
-Czy ty wiesz, co zrobiłaś?- spytał Arthur nieco spokojniejszym głosem.- Nie będę cię kryć przed rodzicami. A co powie ojciec, gdy się dowie, że go nie posłuchałaś i połączyłaś się z MOIM smokiem? Pewnie każe zabić pisklaka, a ciebie wyrzuci z domu.
Oczywiście Eragon by tego nie zrobił i elf świetnie o tym wiedział, ale wiedział również, że grając siostrze na uczuciach może dostać, co zechce.
-Nie, proszę! Co mam zrobić, byś mu nie mówił? Smoczek nie może zginąć. On jest jak mój prezent urodzinowy
-MÓJ prezent. Oddaj mi smoka. Będziemy mówić, że wykluł się dla mnie. To za życie tego małego. Zgadzasz się?
Gdy przytaknęła powiedział:
-Wspaniale. Ale pozostaje niewyjaśniona sprawa gedwey ignasii. Przyłóż swoją dłoń do mojej.
Złączyli dłonie i krótkim ,,przenieś" w pradawnej mowie na dłoni elfa zajaśniała gedwey ignasia. Nie była prawdziwa, bo nic nie łączyło go ze smokiem. Chodziło tylko o to, by miał dowód na to, że smok jest jego.
-Lepiej dla ciebie- powiedział Arthur- będzie jeśli ubrudzisz dłoń i nie będziesz jej obracać wierzchem do góry. Może nikt nie zauważy. A teraz ja muszę tu zostać dopóki ojciec po mnie nie wróci, a ty biegnij do domu. Powiedz rodzicom, że byłaś na plaży czy gdzieś, wymyśl coś, a ja będę cię kryć.
Lili posłuchała go. Ubrudziwszy gedwey ignasię piaskiem i pyłem, pobiegła do domu.
-Gdzie byłaś, Liluś?- spytała Arya i widocznie jej ulżyło na widok córki.
-Na plaży- odpowiedziała.- Straciłam poczucie czasu.
-Wiesz jak się martwiliśmy?- wtrącił Eragon.- Choć na kolację.
-Nie jestem już małym elfiątkiem, tato... Zaraz przyjdę.
Kiedy weszli do domu, Saphira podeszła do Lili i ją trąciła lekko w bok.
Długo masz zamiar to ukrywać?- spytała smoczyca.
Lili znieruchomiała.
Nie mam pojęcia o co ci chodzi- elfka sięgnęła do myśli smoczycy. Saphirę to lekko zaskoczyło, bo nigdy nie rozmawiały w myślach.
Owszem, wiesz. Widziałam cię tam na skale, gdy się wznosiłam. Pozostałam w twoich myślach dopóki odległość mi na to pozwalała, czyli do chwili, gdy zgodziłaś się na ten nienormalny układ Arthura. Myślisz, że to się nie wyda? Jesteś w błędzie. Pomijając to, że moc Arthura nie wzrośnie mimo WIĘZI- położyła nacisk na to słowo- łączącej go ze smokiem, to weź pod uwagę nawet samego smoka! Mimo tego, że będziesz udawać obojętność wobec niego, to smok będzie wiedział, kogo wybrał. Jak wyjaśnisz Eragonowi jego zachowanie?!
Och nie wiem!!! Daj mi spokój! Czas pokaże, co będzie dalej. Ale nie waż się mówić komukolwiek! Przyrzeknij...
Ziemia zatrzęsła się od warknięcia smoczycy. Eragon zapytał ją, co się stało, a ona go zapewniła, że wszystko w porządku.
Nie możesz ode mnie żądać czegokolwiek, a już na pewno nie tego, bym oszukiwała swego Jeźdźca! Brom, Oromis... ich musiałam słuchać i zadręczać się, widząc rozpacz Eragona, gdy ja znałam prawdę, a on musiał martwić się kłamstwami! Ale nie zrobię tego z rozkazu pisklaka!
Do tej pory rozmawiały w normalnym języku, ojczystej mowie Eragona, ale te ostatnie słowa Saphira wykrzyczała w pradawnej mowie. I wówczas przyszedł Lili do głowy podstępny pomysł:
Jeśli mi nie przyrzekniesz, że wiedzę o tym, co się stało, zachowasz dla siebie to zabiję ojca i ucieknę z moim smoczkiem- obiecała w pradawnej mowie.
Saphira ryknęła wściekle. Eragon i Arya wybiegli z domu przerażeni, ale smoczyca wydawała się ich nie zauważyć. Złożyła przyrzeczenie, wciąż wściekła.

Od tej pory nie masz we mnie przyjaciółki- syknęła. Minęła Eragona i skoczyła w powietrze lądując na swoim posłaniu w domu.
Lila pożałowała tego, bo nade wszystko ceniła sobie przyjaźń smoczycy. Mogła wierzyć tylko, że jak Saphira trochę ochłonie wystarczy ją przeprosić i będą mogły chociaż udawać, że nic się nie stało.

1 komentarz:

  1. Super ! Ale niegrzeczny chłopiec a Artura . A Lili biedna musiała oddać swojego smoka :(

    OdpowiedzUsuń