Ale byłam głupia...- szepnęła Lili.- Mało brakowało, a byśmy zginęły. Nawet potężna Saphira była bezradna wobec tego żywiołu. Ja... Wczoraj byłam zbyt zmęczona i przerażona, by zwrócić uwagę na coś innego niż tylko na to, że miałyśmy wiele szczęścia, przecież otarłyśmy się o śmierć. Ale dzisiaj... Dziś chcę cię przeprosić i zrozumiem jeśli mi nie wybaczysz, smoczku.
Amethis dmuchnęła jej w twarz gorącym oddechem. Wyciągnęła szyję i położyła głowę na łóżku obok swojego Jeźdźca, ale cały czas patrzyła jej w oczy.
Och, moja mała, nie mów tak. To ja naraziłam nas wszystkie. Gdybym zareagowała mniej impulsywnie podczas burzy zostałabym w ciepłym domu razem zwami, bo wy nie musiałybyście mnie szukać. Odlatując, gdy widziałam, że pogoda się psuje świadomie naraziłam was na niebezpieczeństwo. Nie mogłam oczekiwać przecież, że mimo łączącej nas więzi zostaniesz tutaj, kiedy mi może się coś stać.
Lili nie pocieszyły te słowa, ale nie mogła zaprzeczyć, że to prawda. Położyła rękę oznaczoną gedwey ignasią na głowie smoczycy między dwoma małymi szpikulcami.
Jesteśmy jeszcze młode, niedoświadczone- stwierdziła.- Ty byłaś za słaba, żeby wylecieć z pułapki, a ja zbyt dumna i przemądrzała, by cię przeprosić, kiedy odleciałaś, a nim jeszcze zerwał się kontakt między nami. Ale Ale czuję, że to się zmieni. Będziemy najlepszymi smokiem i Jeźdźcem od chwili zawarcia układu między elfami i smokami. Lepszymi niż mój tata i Saphira, lepszymi niż Eragon* i Bid'Daum**. Kiedyś takie będziemy.
Amethis zamruczała zadowolona.
Po co czekać?- spytała.-Zacznijmy od razu. Jesteśmy ze sobą tak blisko... Jak jedna dusza w dwóch ciałach. Nie ma tu miejsca na zazdrość, pychę, czy kłótnie. Ramr jest jeszcze mały. Należy mu się dużo opieki. Ja mogę o siebie zadbać. Opiekuj się nim ile chcesz i kiedy chcesz. Obiecuję nie być zazdrosna. Wręcz przeciwnie. Gdy będziesz się nim zajmować ja siądę obok i cierpliwie poczekam aż skończysz.
A ja się pospieszę i resztę popołudnia spędzę z tobą w chmurach.
Układ odpowiadał im obu. Były na dobrej drodze do osiągnięcia pełnej współpracy.
Lili zeszła na dół do niewielkiego boksu przygotowanego specjalnie dla małego konika w dniu, gdy elfka i smoczyce wróciły ze stałego lądu Alagaesii niosąc końskiego noworodka.
Liliana wyczesała Ramrowi sierść i nakarmiła go. Na koniec po naciskała mu czoło w różnych miejscach. Guzek wcale nie zniknął. Wręcz przeciwnie. Wydawało jej się, że jest jeszcze większy, ale nie mogła orzec na pewno. Potem elfka dotrzymując obietnicy dosiadła ametystowej smoczycy i wzniosły się razem w górę. Uwielbiały latać. Były tylko one dwie, chmury i ziemia setki stóp pod nimi.
* * *
Tygodnie mijały jak minuty, a Lilę pochłonął rytm codzienności. Teraz każdy dzień wyglądał tak samo:
Elfka wstawała wcześnie rano, by zająć się Ramrem. Gdy konik był czysty i najedzony, nadchodził czas na lekcje, które ona i Amethis pobierały u Eragona i Saphiry. Po kilku godzinach ćwiczeń miała chwilę dla siebie. Wykorzystywała ją, by polatać ze swoją smoczycą. Późnym popołudniem znów oporządzała ogierka, po czym wcześnie szła spać, by w pełni odzyskać siły przed jutrzejszym dniem.
Lila skończyła już szesnaście lat, a wraz z nią Amethis miała swoje pierwsze urodziny. Jak na roczniaka smoczyca była już bardzo dorosła. Potężna postura i mądrość, którą się odznaczała (tak jak Saphira w jej wieku) czyniły ją starszą niż była w rzeczywistości.
Ramr rósł w oczach. Z konika sięgającego Lili do kolan, wyrósł na wspaniałego ogiera, sięgającego kłębem do głowy swojej właścicielki. Jego guz też się powiększał. W końcu stał się długi, ostry i trochę zakrzywiony. Wyglądał jak... róg.
Jednorożec!!! Lili zdała sobie z tego sprawę. Nigdy nie widziała rogatego konia, ale kiedyś o nich czytała. Podobno mocą magiczną dorównują smokom, ale nie potrafią mówić. Są nieśmiertelne, ale tylko na wolności. W niewoli żyją tyle, ile zwykłe konie.
On nie jest w niewoli- skomentowała Lili do Amethis.- Jest tak samo wolny jak ty, czy ja.
Tak?- Amethis spojrzała na młodego jednorożca.- A czy w każdej chwili mogłabyś go wypuścić z domu samego? Pozwolić mu iść gdzie zechce?
Elfka przemilczała komentarz. Bez słowa poszła do swojego pokoju.
Na urodziny dostała swój pierwszy miecz. Był zakrzywiony, kształtem przypominał trochę szablę. Rękojeść wieńczył piękny ametyst. Teraz wzięła go do ręki i przyglądała mu się uważnie. Nagle do drzwi ktoś zapukał i do pokoju weszła Arya.
-Lili- powiedziała.- Musimy porozmawiać. Bo... Pomyślałam sobie, że Ramr jest już dorosły, dałby sobie sam radę. Może powinnaś wypuścić go na wolność...
-Nie!- ucięła krótko córka.- On zostaje ze mną!
-Robisz mu krzywdę przetrzymując go...- Arya starała się nie krzyczeć, ale głos lekko jej się uniósł.
-Bo ty wiesz co jest najlepsze dla MOJEGO konia?! On był, jest i będzie mój!!!
Wciąż trzymając miecz razem z pasem w ręce, Lili wybiegła z pokoju. Szybko wyprowadziła Ramra przed dom i dosiadła go. Dopiero podczas szale podczas szaleńczego galopu przypięła nagi miecz u pasa i po dłuższej chwili zatrzymała Ramra. Pierwszy raz dosiadała tego rumaka, ale on był spokojny jak baranek. zsiadła z niego i przytuliła go. W głębi umysłu poczuła, że Amethis do niej leci i próbuję się z nią skontaktować, ale Liliana odrzuciła ten kontakt i zablokowała umysł. Nie chciała, by jej przeszkadzano.
Płakała wciąż tuląc do siebie łeb kopytnego przyjaciela. W końcu poczuła się dziwnie obojętna.
-Chcesz być wolny, przyjacielu?- spytała puszczając go z objęć.-Może tak będzie lepiej. Proszę, idź. Jesteś wolny. Nie zapomnę cię.
Odsunęła się, by koń mógł odejść.
Rumak przeszedł kilka kroków, po czym zatrzymał się i spojrzał na nią.
Ja ciebie też nie- usłyszała głębokie echo słów... Ramra. Koń przemawiał do niej w myślach, mimo iż osłaniała go tak, że nawet Amethis nie mogła obejść tej ochrony.- Podobno my jednorożce mamy dar przewidywania przyszłości. Nigdy nie czułem czegoś takiego, ale teraz mogę ci powiedzieć... obiecać, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Na nieszczęście dla ciebie będę miał okazję spłacić dług wobec ciebie, twoich rodziców i smoków za uratowanie mi życia. Ale nie potrafię przewidzieć, czy dobrze się to skończy i ile czasu minie, nim te chwile nastaną.
Nie pozwalając Lili spytać o czym on mówi, pobiegł galopem w dal.
Po chwili obok wylądowała Amethis. Widząc jej wściekłe spojrzenie, odsłoniła umysł, by załagodzić sytuację.
Wypuściłam go- mruknęła.- Zadowolona?
Wiesz jak ja się o ciebie martwiłam?!- wybuchła smoczyca- Kiedy zorientowałam się, że wyjechałaś z domu na tym koniu, ty byłaś już za daleko, żeby nawiązać z tobą kontakt.
Wracajmy do domu. Muszę się jeszcze wytłumaczyć rodzicom.- dosiadła smoczycy.
Oj, będziesz się grubo tłumaczyć, moja mała. Wiesz jak przestraszyłaś Aryę, gdy wybiegłaś i zniknęłaś tak bez słowa?- wystartowała w górę.
Po drodze Lili powtórzyła jej słowa Ramra.
Myślę- skomentowała Amethis- że nie możesz się tym zbytnio przejmować. Nawet jeśli mówił prawdę i przyszłość może przynieść ze sobą nieszczęśliwe wydarzenia, to dzisiaj jest dzisiaj, a jutro będzie jutro. Zamiast tracić życie na zamartwianie się nad tym, co przyjdzie, ciesz się tym, co masz teraz.
Lili była pewna, że usłyszała słowa prawdziwej mądrości...
*Eragon- mowa ty o elfie Eragonie, pierwszym Smoczym Jeźdźcu, który wraz ze swym smokiem, przerwał wojnę smoczo-elfią.
**Bid'Daum- biały smok. Jako pierwszy złączył (zaprzyjaźnił) się z elfem (o imieniu Eragon.)
Następny post (7.04.2012): ,,Pierwsza miłość."