sobota, 7 kwietnia 2012

Pierwsza miłość

Amethis wylądowała ciężko na ziemi. Lili usiadła na niej bokiem, by móc się zsunąć, ale przez chwilę tkwiła tak bez ruchu.
No dalej- zachęciła smoczyca.- Wszystko będzie dobrze.
Ale... -Lili zadrżała- Jak ja teraz spojrzę mamie w oczy po tym, co zrobiłam?
Nie przesadzaj. Idź.
Elfka zsunęła się po jej boku. I podeszła do Aryi, która właśnie wyszła z domu. Nim się wytłumaczyła, matka objęła ją.
-Och, Lili!- powiedziała.- Tak się martwiłam. Zresztą nie tylko ja. Amethis i twój ojciec z Saphirą polecieli cię szukać. Widzę, że ona miała więcej szczęścia- wskazała smoczycę.
-Przepraszam- Lili odsunęła się od Aryi i podeszła do Amethis.- Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Chciałam po prostu zatrzymać Ramra. Wiem, że nie powinnam, ale on był moim przyjacielem. Zrozumiałam swój błąd i go wypuściłam.
- Dobrze zrobiłaś, bo...
Nagle między nie weszła Opheila. Jej oczy zalśniły pięknie, gdy spojrzała w dal. I zwracając się do Amethis, ale przemawiając tak, by wszyscy usłyszeli, oznajmiła:
Nasza matka leci.
Wszyscy spojrzeli w stronę, w którą patrzyła złota smoczyca. Miała rację. Daleko na błękitnym niebie lśniła szafirowa sylwetka Saphiry. Choć mogła wydawać się bliska minęło jeszcze co najmniej pięć minut nim wylądowała na trawie przed domem. Eragon błyskawicznie zeskoczył na ziemię, złapał Lilę za ramiona i objął tak samo jak wcześniej Arya.
-Wiesz, jak nas przestraszyłaś?- spytał ojciec puszczając córkę.- Już dawno domyślałem się, że Ramr jest jednorożcem, chociaż wydawało się to nieprawdopodobne. Ale nigdy nie zgadłbym, że ty mogłabyś tak po prostu uciec. Nie chcę myśleć, co by się stało gdybyś z niego spadła podczas tej szalonej galopady. A co gdyby ktoś ci zrobił krzywdę?
Nie warto myśleć ,,co by było gdyby?".- powiedziała Saphira.- Lili jest cała i zdrowa, wraz ze zniknięciem Ramra Amethis nie będzie miała powodów do zazdrości i wszystko jest w jak najlepszym porządku. A teraz wracajmy do domu.
Wszyscy się z nią całkowicie zgodzili. Wchodzili właśnie do domu, ale Lila i Amethis nawet nie drgnęły. Arya, która szła ostatnia, odwróciła się i spytała:
-Nie idziecie?
- Już, chwilkę- odparła Lila.- Musimy chwilę porozmawiać. Zaraz do was dołączymy.
Arya zniknęła za drzwiami.
Chyba miałam więcej szczęścia niż rozumu- Lili uśmiechnęła się.- Dziękuję, że po mnie przyleciałaś nie wróciłabym na piechotę. 
Och, moja mała- Amethis ziewnęła ukazując rzędy białych zębów.- Jakże mogłabym cię zostawić? Jesteśmy przyjaciółkami i zawsze nimi pozostaniemy...
Na zewnątrz do nich wybiegł Arthur.
-Cześć, Lil- powiedział- Przepraszam, że nie wyszedłem do ciebie... do was wcześniej, ale pomyślałem, że nie chcesz mnie widzieć. Jednak musiałem cię znów zobaczyć. Jeśli nie chcesz mnie widzieć, powiedz.
Siostra położyła mu rękę na ramieniu. 
-Nie mów tak, Art. Nie mam do ciebie żalu o to, co się stało. Ale to nie mogło się udać. Amethis czuła, że nie jest z tobą związana, więc wkrótce i tak wszystko by się wydało- elfka uśmiechnęła się.- A wiesz co? Ja myślałam, że ty jesteś na mnie zły, bo mnie unikałeś. Jednak to ją- wskazała swoją smoczycę- powinieneś prosić o przebaczenie.
Arthur chciał odezwać się do smoczycy, ale ona go ubiegła. 
W porządku, Arthurze- powiedziała.- Nie mam żalu. 
We trójkę weszli do domu. 

*          *          * 

Nazajutrz Lili obudziła się wcześnie rano, choć słońce już wzeszło. Spojrzała na leżącą obok Amethis. Smoczyca podniosła głowę i zamrugała.
Nie śpisz już?- spytała.
Jak widać- odparła elfka- ale zdaję się, że ty też.
Lubię długo pospać, ale teraz zrobię wyjątek. Burczy mi w brzuchu i chyba polecę coś zjeść. Masz ochotę mi towarzyszyć?
Lila szybko odrzuciła kołdrę i zeskoczyła z łóżka. 
Z przyjemnością.
Elfka dosiadła smoczycę i Amethis wyleciała z domu, kierując się na wschód, czyli w stronę wybrzeża.
Gdzie lecimy?- spytała Lili.
Mam ochotę na świeże ryby, no i chętnie sobie ponurkuję.- padła odpowiedź.
Ale beze mnie. Nie mam zamiaru się zmoczyć. Możesz mnie zostawić na plaży?
W odpowiedzi smoczyca zanurkowała w dół. Chociaż do plaży było jeszcze kilka minut drogi, ona wolała nie wznosić się wyżej. Gdy pod nią pojawiły się skały z piaskiem wylądowała i przebiegła jeszcze kilkanaście metrów, po czym stanęła, czekając aż Lili zjedzie po jej boku. Gdy Liliana stała na ziemi, Amethis skoczyła do góry, kierując się w głąb morza.
Muszę polecieć dalej- oznajmiła smoczyca nim znalazła się za daleko na rozmowę telepatyczną- bo tu jest za płytko i ryby są za małe. Musiałabym zjeść ich bardzo dużo. Wrócę po ciebie za jakąś godzinę.
Lili podeszła do wody i zamoczyła w niej palce.
Zabawię się trochę, pomyślała.
-Adurna (woda) - szepnęła.
Z przezroczystej tafli wyleciała kula wody wielkości pięści. Elfka kierowała nią we wszystkie strony, poruszając dłonią.
-Cześć!- usłyszała za sobą.
Nie spodziewała się nagłego głosu, więc aż podskoczyła do góry, a kula, która znajdowała się przed chwilą bezpośrednio nad nią, rozprysła się jej na głowie. Lili spojrzała w stronę, z której dobiegał głos i zobaczyła chłopaka (człowieka). Mógł być w jej wieku (17 lat) albo rok starszy. Był bardzo przystojny. Miał czarne sięgające za uszy włosy i ciemnozielone oczy. Ubrany był w brązową kamizelkę i czarne spodnie, a u pasa zwisał mu półtora ręczny miecz.
-Wybacz- powiedział nieznajomy.- Naprawdę nie chciałem cię przestraszyć.
-Nic się nie stało- Lili posłała mu mały uśmieszek i podeszła do niego, patrząc mu w oczy.- Jestem Liliana, dla przyjaciół Lili albo Lila. A ty? Nie przedstawisz mi się?
- Och, zapomniałem. Mów mi Caarsab. Zechcesz się ze mną przejść po wybrzeżu, Liliano?
-Lili, nie Liliana, proszę. Chętnie będę ci towarzyszyć, Caarsabie.
Szli wzdłuż morza, a w towarzystwie chłopaka Lila czuła się tak swobodnie... Rozmawiali bardzo długo. Elfka opowiedziała mu o swoim życiu pomijając jeden mały szczegół - że jest Smoczym Jeźdźcem. Caarsab wolał słuchać jej w milczeniu, ale trochę opowiedział o sobie. Z całej rodziny miał tylko ojca, który lubił podróżować po całej Alagaesii. Zawsze zabierał ze sobą syna. A tym razem postanowili wyruszyć na wyspy, począwszy od Vroengardu.
-Postanowiłem pójść nad morze- zakończył.- Zawsze ciągnęło mnie do wody. Wtedy cię ujrzałem, Lili. Nieraz widziałem już elfki, ale ty jesteś z nich najpiękniejsza.
Objął ją w pasie i spojrzeli sobie w oczy. Lili uśmiechnęła się zadowolona z komplementu. Czuła coś czego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyła. Miała już siedemnaście lat, ale  nigdy dotąd nie interesowała się chłopcami. Teraz patrząc w zielone oczy chłopca, którego pokochała, choć wstydziła się przyznać, czuła się najwspanialszą elfką na świecie. Nie wiedziała, co dalej zrobić, by postąpić właściwie. Może powinna go odepchnąć i zakończyć ową miłość ucieczką, a może stać tak i błagać w myślach, by ukochany jej nie zostawił... To Caarsab wskazał jej, co dalej. Mocniej przycisnął rękę do talii elfki i przybliżył się do nich.  Ich usta powoli się do siebie zbliżyły. W tym momencie, w którym usta miały się zetknąć ze sobą, rozległ się głuchy huk i zakochani odskoczyli od siebie. Caarsab instynktownie dobył miecza. Okazało się, że to Amethis wyskoczyła z wody z taką siłą, że zabrzmiał huk tak potężny, jakby ktoś wystrzelił z kilkunastu armat. Smoczyca jakby nigdy nic wylądowała na plaży i kłapnęła paszczą, jednocześnie połykając ryby, które w niej miała i pozbywając się wody. Chłopak wyskoczył przed Lilę, celując mieczem w smoka.
Zostaw ten nożyk- prychnęła Amethis.

On ją zignorował i pobiegł w jej stronę z nagim mieczem.
-Nieee!!!- krzyknęła Lila i wbiegła między smoczycę a chłopca. On spojrzał na nią zaskoczony, a ona położyła mu rękę na ramieniu, spojrzała na niego czule i musiała zniżyć się do wyjaśnień.- Muszę ci o czymś powiedzieć... No bo widzisz, ja... Zresztą spójrz- uniosła prawą dłoń ukazując lśniącą gedwey ignasię.- Ona jest moją przyjaciółką. Nie wiem, co jej odbiło. Zawsze była taka delikatna, naprawdę. I liczyła się z moim zdaniem...- urwała czekając na odpowiedź, a gdy tej nie dostała, postanowiła go trochę ponaglić.- Powiedz coś, proszę.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
Chłopak był jak najbardziej opanowany. Tylko w jego oczach można było dostrzec iskierkę żalu. A Lili nie spodziewała się tego pytania.
Dlaczego, pomyślała. Nie wiem. Może dlatego, że z zauroczenia zapomniałam o tym, kim jestem? Nie, to nieprawda. Amethis żyje we mnie tak jak ja w niej. O tym nie da się zapomnieć. A może...
- Bo ja- zaczęła- myślałam, że ci się to nie spodoba. Ludzie zazwyczaj nie lubią smoków. Nie chciałam cię stracić.
Caarsab znów ją objął (nie zważając na ostrzegawcze warknięcie Amethis), ale Liliana miała wrażenie, że coś bezpowrotnie straciła. Chłopak bynajmniej nie zamierzał jej pocałować.
-Rozumiem- odparł.- Dzisiaj wyjeżdżam, ale wrócę tu za tydzień. Jeśli obiecasz, że nigdy więcej nic przede mną nie ukryjesz, to ja ci obiecuję: spotkamy się. Obiecujesz?
-Tak- powiedziała Lili w pradawnej mowie. 
Bojąc się, że , chciała to samo powtórzyć w normalnym języku, ale on przyłożył jej palec do ust:
Rozumiem- odparł telepatycznie. 


*          *          *

Dziesięć minut później Lila już siedziała na Amethis i obie były w drodze do domu. Niezręczne milczenie przerwała smoczyca:
Jesteś na mnie zła, moja mała?
Zła?!- wybuchnęła Lila.- Jestem wściekła! Co ty sobie w ogóle myślałaś?!
Nie mogłam pozwolić byś zbliżyła się z chłopakiem, którego nie znasz. Kim on jest? Posługuje się pradawną mową, rozmawia w myślach. Chciałam cię chronić.
Ach tak? Nie mogę do końca życia być panną. Chcę kiedyś założyć rodzinę... A ty mi to skutecznie uniemożliwiasz! On jest moją pierwszą prawdziwą miłością.
Pierwszą, ale nie ostatnią. Zresztą on za tydzień wróci. Wtedy zobaczymy, kim jest naprawdę- Amethis zamachała szybko skrzydłami, kierując się w stronę domu. 


Następny post(21.04.2012r): ,,Nowy Jeździec"
Bardzo przepraszam, ale nastąpiła drobna pomyłka. Następny post będzie nosił nazwę: ,,Randka".


 

1 komentarz: