Ten tydzień był najdłuższym w życiu Lili, ale w końcu elfka doczekała się dnia, w którym miał przyjechać Caarsab.
Tego dnia wstała bardzo wcześnie, nie mogąc się doczekać, gdy się z nim spotka. Usiadła na łóżku i zakładała czerwoną, obcisłą sukienkę, którą już wczoraj sobie wybrała.
Amethis ziewnęła, patrząc na swoją przyjaciółkę.
Co o tym myślisz? - spytała Lili wstając i demonstrując swój strój.
Ładnie ci w niej- odparła smoczyca.- No to kiedy wychodzimy?
My? O nie, moja droga. Ty zostajesz.
Ale...
Powiedziałam nie. Już pokazałaś, na co cię stać. Nie pozwolę ci drugi raz tego zepsuć.
Smoczyca spuściła głowę. Nie ukrywała, że chciała towarzyszyć Liliannie.
Jak tam dotrzesz sama?- spytała Amethis.- Na plaże jest daleko, a chyba tam chcesz się z nim spotkać.
Pobiegnę. Zapomniałaś, że jestem elfką?
Smoczyca warknęła niezadowolona. Jednak nie próbowała się już bardziej wykłócać.
Baw się dobrze- mruknęła.
Mam taki zamiar- Lili się uśmiechnęła.- Chciałabym już iść... Powiesz rodzicom, że wrócę wieczorem?
Jasne...
Elfka zadowolona wybiegła z domu. Wcale nie było jej zbyt wygodnie biec w obcisłej sukni, ale nie narzekała. Po godzinie dotarła na plaże. Jeszcze nikogo tam nie było. Usiadła na piasku, nadstawiając twarz do słońca. Nie lubiła tak się oddalać od Amethis, ale nie miała wyboru. A przecież za kilka godzin znów się spotkają.
-Witaj, Lili- usłyszała po chwili.
Elfka odwróciła się szybko i zobaczyła Caarsaba. Ucieszyła się na jego widok, ale upomniała się w duchu za to jak jest nieostrożna. W ogóle nie wyczuła myślami, że ktoś się zbliża. Mogło się to dla niej źle skończyć.
-Czekałam na ciebie- odparła odsłaniając białe zęby w lekkim uśmiechu.
-Wiem- usiadł obok niej.- Myślę, że powinnaś o czymś wiedzieć...
-Poczekaj. Nie teraz. Jest piękny dzień. Amethis została w domu. Może potem podzielimy się swoimi sekretami. Teraz nacieszmy się swoim towarzystwem.
Chłopak lekko ją objął.
-Skoro nalegasz.
-Wiem- powiedziała Lili- że byłeś zły, gdy Amethis nam przerwała. No i nie wspomniałam ci wcześniej, że jestem Jeźdźcem...
-Nie... Wiem, że smoczyca się o ciebie troszczyła. To nie jej wina. Chciałbym być tobą, mieć smoka, bo widzisz ja...
Lili kichnęła, przerywając mu i korzystając z ciszy wtrąciła:
- A ja chciałabym, by ona się nigdy nie wykluła. Oczywiście ją kocham, jakże mogłabym nie, a;e przez nią są same kłopoty. Przez pierwsze tygodnie jej życia oficjalnie ona nie była moja. No i ja z Arthurem, moim bratem, się od siebie oddaliliśmy...
Opowiedziała Caarsabowi całą historię od momentu, gdy złościła się, że to nie ją ojciec zabiera do smoczych jaj, do chwili, kiedy powiedziała wszystkim prawdę.
Chłopak ze smutkiem kiwnął głową. Lekko wziął Lilę za rękę. Po chwili odwrócił swoją dłoń spodem do góry ukazując pozbawiony blasku owal.
-Gedwey ignasia- szepnęła Lila, a w jej oczach zalśniły radosne iskierki.- Nie powiedziałeś, że jesteś... Och! Gdzie twój smok?
-Cały czas do tego zmierzałem, Liluniu. Irollan, mój smok, nie żyje. Był wspaniałym, czarnym smokiem. Kilka lat temu ojciec dał mi smocze jajo. Powiedział, że znalazł je dawno temu, gdy na tronie Alagaesii zasiadał jeszcze Galbatorix. Wtedy moi rodzice mieszkali poza granicami tego kraju i stamtąd pochodziło jajo. Moja mama umarła kiedy miałem pięć lat... Ale mniejsza z tym. Jajo było wspaniałe. Takie piękne. Zresztą widziałaś już smocze jajo, więc nie muszę ci o tym mówić. Nie mogłem się nim nacieszyć. Następnego dnia wykluł się pisklak. Nazwałem go Irollan. Słyszałem kiedyś historię o wspaniałym smoku, który nosił właśnie to imię... Gdy miał miesiąc pierwszy raz go dosiadłem. Miesiąc później mój tata, który oczywiście nadzorował rozwój i ćwiczenie Irollana, stwierdził, że możemy go razem dosiąść i wrócić do Alagaesii. Moi pradziadkowie uciekli stamtąd, gdy Galbatorix na dobre zaczął swoje rządy, a po jego śmierci tata marzył o tym, by tam wrócić, ale byłem za mały, by przeżyć podróż. Tak więc wyruszyliśmy w drogę. Dolecieliśmy do Alagaesii, ale bardzo dużo nas to kosztowało, szczególnie Irollana. Lecieliśmy do kraju ze wschodu, więc całą drogę (kilka tygodni) mieliśmy pod sobą morze, żadnej wyspy. Moglibyśmy wylądować w wodzie, ale to było zbyt niebezpieczne. Wycieńczony smok mógłby zatonąć. Gdy wylądował na Beirlandzie* nie mógł się podnieść. Przespał całą noc, a ja czuwałem. Następnego dnia musieliśmy lecieć dalej, bo na wyspie nie było pożywienia ani słodkiej wody. Dolecieliśmy do Beorów, tam mogliśmy czuć się bezpieczniej niż na otwartym terenie. Irollan poleciał zapolować, a ja z tatą próbowaliśmy rozbić obóz. Nagle usłyszeliśmy krótki ryk potem znowu. Przed sobą zobaczyliśmy beorna**. Mój miecz został przy siodle Irollana. Trudno było się bronić przed niedźwiedziem wielkości mniejszego smoka. Kiedy ta bestia już podnosiła na nas swoją łapę, Irollan rzucił się na niego. Byli niemal równi wzrostem. Smok go zabił, ale zapłacił najwyższą cenę... Potem podróżowaliśmy z ojcem po Alagaesii aż spotkałem ciebie.
Lili zauważyła, że chłopak z trudem powstrzymuje łzy napływające mu do oczu. Przechyliła głowę i położyła mu ją na ramieniu. On pogłaskał ją po policzku. Dalej siedzieli w milczeniu pocieszając się wzajemnie swoją obecnością. Słońce powoli chowało się za horyzont. Lili niechętnie wstała i otrzepała suknię z piasku. Choć nie tak spodziewała się spędzić tą randkę, to i tak się nie skarżyła. Wiedziała jaki ból nosi w sobie jej bliski przyjaciel, nawet ktoś więcej niż przyjaciel. Ona kochała Amethis i nie wiedziała, co by zrobiła gdyby jej zabrakło.
Caarsab nachylił się do jej ucha.
-Cieszę się, że jesteś- szepnął.
Potem spojrzał jej w lśniące, zielone oczy z ametystowym przebłyskiem. Objął ją w pasie. Ich usta powoli zbliżyły się do siebie. Lili odchyliła się do tyłu lekko, ufając, że Caarsab ją utrzyma. Tak się stało. Po chwili elfka i chłopak zastygli w pocałunku. Lili przez chwilę czuła się, jakby wyszła poza swoje ciało. Nie tylko ich ciała, ale również umysły się złączyły. Gdy w końcu Caarsab ją uwolnił z objęcia, ona odetchnęła głęboko.
-Spotkamy się jeszcze?- spytała z nadzieją w głosie.
-Postaram się, bym mógł zamieszkać, chociaż przez pewien czas, na Vroengardzie. Możemy spotykać się codziennie. Pozwolisz mi się odprowadzić do domu?
Elfka się uśmiechnęła i odpowiedź była oczywista.
* * *
Lili wpadła do domu. Zobaczyła zaskoczone spojrzenia rodziców i brata siedzących w salonie.
-Gdzie Amethis?- spytała będąc zbyt przejętą, by mogła wezwać ją myślami.
-Poleciała gdzieś z Saphirą i Opheilą- odparł Eragon.- Zaraz powinna wrócić.
-A jak tam randka?- spytała Arya (Lili wszystko im opowiedziała poprzedniego dnia, więc wiedzieli, że ma się spotkać z Caarsabem.)
-Super! Muszę porozmawiać ze smoczycą.
Wyszła na dwór i spojrzała w górę. Nigdzie nie widziała smoków. Saphiry na tle nieba może i nie widać, a Amethis jest słabo widoczna, ale złotą Opheilę powinna dostrzec z promienia mili.
Amethis!!!- krzyknęła
Lili?!- odpowiedź nadeszła błyskawicznie.- Już lecę!
Po chwili przed domem wylądowała ametystowa smoczyca w obstawie matki i siostry.
Saphira wygięła szyję i spojrzała na Lilę.
Miło cię znowu widzieć, pisklaku - powiedziała.- No to my wam nie przeszkadzamy. Zostawimy was same.
Skoczyła w górę, by wlecieć do swojego pokoju, a za nią leciała Opheila.
Słucham. Musisz mi wszystko opowiedzieć. Jak ci minął dzień?
Wspaniale! Zresztą patrz!
Pozwoliła, by do smoczycy dotarły wszystkie obrazy i dźwięki z tego dnia. Na wiadomość o Irollanie Amethis bardzo posmutniała, ale powstrzymała się od wszelkich komentarzy. Powiedziała tylko:
Dobrze, że znów jesteś przy mnie.
*Beirland- duża wyspa na południowy zachód od lądu Alagaesii
**beorn- wielki niedźwiedź jaskiniowy mieszkający tylko w górach beorskich (nazwa elficka)
Następny post (19.05.12): ,,Chwila dla Arthura"
______________________________________________________________
Przepraszam za to jedno-dniowe opóźnienie, ale miałam małe kłopoty techniczne.
Hmm robi się coraz ciekawiej :)Następny to Chwila da Arthura? Zgaduję że będzie super! Arthur to mój ulubieniec
OdpowiedzUsuńFajnie, czekam z niecierpliwością na nowe wpisy ;-)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością chciałabym Cię poinformować o tym, że nominowałam Twojego bloga do The Versatile Blogger Award. Więcej znajdziesz na kakashihatakelife.blogspot.com
OdpowiedzUsuń