sobota, 4 lutego 2012

Rozmowa nad morzem

Dni mijały i Lili była coraz bardziej przygnębiona. Widziała jak Amethis się rozwija, dorasta. Miała zaledwie miesiąc, gdy Arthur jej dosiadł i od tej pory Eragon i Saphira zaczęli ich szkolić. Elfka widziała zakłopotanie brata, gdy musiał zrobić coś, co przychodziło mu z trudem, a dla Jeźdźca powinno być proste.
Pewnego dnia Opheila zaproponowała wszystkim, by polecieli nad morze, gdzie było kilkanaście minut drogi, jeśli się leciało na smoku.
-Nie zauważyłaś, że ja nie mam smoka?- mruknęła Lili i zamrugała szybko, by przegonić zbierającą się w kąciku oka łzę.
Smoczyca rozciągnęła się i ziewnęła.
No i? Polecisz na mnie. Chyba Arya nie będzie miała nic przeciwko?
Ostatnie słowa skierowała do swojego Jeźdźca.
-Nie. Wręcz przeciwnie- odparła Arya.
Wszyscy wyszli z pokoju (znajdowali się w największy z pokoi, gdzie Saphira mieściła się bez problemu.) Została tylko Lili i Saphira. Elfka początkowo nie zauważyła obecności smoczycy. Stała nieruchomo ze spuszczoną głową. Dopiero gdy podniosła głowę zobaczyła ją.
Nie masz swojego smoka, tak?- spytała.
W głosie smoczycy nie było nawet nuty złośliwości.
-Saphiro, ja...-zaczęła Lili, ale przerwało jej warknięcie.
Jakimże Jeźdźcem trzeba być, by wyprzeć się własnego smoka?
Arthur jest szczęśliwy- Lili przerzuciła się na rozmowę w myślach, by nikt nie usłyszał, a wiedziała, że Saphira ograniczyła kontakt myślowy z Eragonem, żeby nie podsłuchał ich rozmowy.- Bardziej nadaje się na Smoczego Jeźdźca niż ja.
Kogo chcesz oszukać? Mnie czy może nawet siebie? Myślisz, że gdy sama w to uwierzysz łatwiej pogodzisz się ze stratą Amethis? To, co zrobiłaś, jest okropne. To jak śmierć za życia. Straciłaś swoją smoczycę, choć ona nadal żyje, a ty musisz się pogodzić z tym, że nie masz żadnych praw do niej. Ale nie myśl, że to będzie takie proste... Gdy Amethis była pisklakiem, nie mogła wiedzieć kto jest jej Jeźdźcem. Teraz podrosła. Zdaje sobie sprawę z tego, iż nie czuje więzi łączącej ją z Arthurem i wkrótce zacznie się zastanawiać dlaczego.
Lili zaczęła płakać, a Saphira przyłożyła swój łuskowaty policzek do jej twarzy.
Nie płacz. Możesz to jeszcze naprawić. Och, Eragon mnie wzywa. Otrzyj łzy i chodź na zewnątrz. Może być wspaniale nad wodą.
J...już... już idę- wyjąkała Lili.

*          *          *

Nad morzem Arya znalazła kawałek piaszczystej plaży (większość stanowiło kamienne wybrzeże) i rozłożyła tam koc. Smoki wniosły się w górę, a elfy (i Eragon) usiedli na kocu. Wszyscy pałaszowali podwieczorek, jedynie Lili odmówiła. Wolała obserwować smoki. To znaczy, miała nadzieję, że rodzice w to uwierzą, bo w rzeczywistości obserwowała tylko Amethis.

Słońce świeciło oświetlając ametystowe łuski. Widok ten był przepiękny.
Ale nie mogła się nim długo nacieszyć, bo młoda smoczyca szybko się zmęczyła. Arthur spoglądał na nią jednocześnie z podziwem i ze złością, że to nie jemu przypadło być jej PRAWDZIWYM Jeźdźcem.
Chodź na chwilę, Lili- powiedziała smoczyca.- Chcę ci coś powiedzieć.
Arthur wstał szybko.
-Myślę, że to nie jest dobry...- zaczął.
-Spokojnie, Arthurze- powiedziała po czym w myślach jedynie do niego dodała:
Pamiętam umowę.
Poszła ze smoczycą wzdłuż wybrzeża.
Boję się, Lili- rzekła.- Wiem, że powinnam kochać Arthura, być gotową oddać za niego życie, ale ja... nawet go nie lubię. Czy on naprawdę jest moim Jeźdźcem?
Lili nie mogła zaprzeczyć. Ponieważ smoczyca zaczęła rozmowę w pradawnej mowie, wypadało odpowiedzieć jej w tym języku. Ale nie mogła też potwierdzić. Postanowiła więc uciec się do pewnej sztuczki: nie odpowie jasno na pytanie:
-Wątpisz w to? Nie martw się, Arthur nie jest taki zły. Być może kiedyś zrozumiesz skąd pochodzą te twoje wątpliwości.
Elfka położyła jej rękę na łopatce.
Wiesz co? Lubię cię. Mogłam wybrać ciebie na mojego Jeźdźca. Nie wiem, gdzie ja miałam oczy wykluwając się dla Arthura.
-Oczy miałaś w jaju.-odparła Lili i obie zaczęły się śmiać.- Ja ciebie też lubię. Ale nie mów mojemu bratu tego, co mi powiedziałaś. Będzie...- chciała powiedzieć ,,mu przykro", ale wiedziała, że to nie prawda i pradawna mowa utkwiła jej słowa w ustach.- Będzie zły na mnie i powie, że mu cię zabrałam. Leć już. Wracaj do matki i siostry. No dalej!
Klepnęła ją lekko w udo. Smoczyca wzbiła się w górę.
Kocham cię, Lili...- szepnęła Amethis niemal niedosłyszalnie.
Liliana zesztywniała na te słowa, postanowiła jednak nie zostawić ich bez odpowiedzi.
Ja ciebie też, Amethis.
Elfka postanowiła wrócić do rodziny, bo podczas tej rozmowy, trochę się od nich oddaliła. Nie prosiła smoczycy o to, by ją zaniosła, bo już wyobrażała sobie reakcje Arthura, gdyby zobaczył swoją siostrę na ,,JEGO" smoku.
Saphira miała rację- pomyślała Lili.- Jeszcze nie jest za późno, by odzyskać Amethis. MOJĄ Amethis...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz