niedziela, 26 lutego 2012

Ramr C.D.

Amethis chciała zrobić beczkę w powietrzu, ale Lili wyczuła jej zamiary i powstrzymała ją szybko.
Ramr spadnie- powiedziała.
Smoczyca prychnęła nie zadowolona (przypominała tym bardzo Saphirę), ale nie kłóciła się, tylko uległa.
Daleko jeszcze do domu?- spytała Saphirę.
Jeszcze z godzinę drogi- odpowiedziała.- A czemu pytasz?
Ametystowa smoczyca odetchnęła głośno i z jej nozdrzy uleciał obłoczek dymu (nie ziała jeszcze ogniem).
Och... Skrzydła mi już odpadają!
Wytrzymasz. To nie był mój pomysł, żeby wracać tak nagle.
Amethis odwróciła głowę, spoglądając na Lili. Saphira zrobiła to samo.
-No, nie patrzcie tak na mnie!- broniła się elfka.- Nie mogłam go tak zostawić- wskazała śpiącego w jej ramionach konika.- Poza tym już dolatujemy.
Lili!- Amethis zniżyła lot tak, że mogłaby dotykać nogami nieskazitelnej tafli wody.- Ja naprawdę nie daję rady. Mama jest starsza nawet od ciebie. I przywykła do takich lotów. Jeśli za pięć minut nie znajdziemy jakiegoś lądu, to ja ląduję w wodzie!
Spokojnie. Pomogę ci.
Lili położyła jej rękę  na szyi i smoczyca poczuła, jak wlewa się w nią energia od elfki.
Lepiej?- spytała Lila, dysząc lekko.
Och tak! Dziękuję.
Saphira obserwowała ich z dumą.
Jak na takie pisklaki, to świetnie potrafią współpracować- pomyślała.
Resztę drogi pokonały w milczeniu. Lili była zbyt zmęczona na rozmowę (po za tym nie chciała budzić Ramra), a smoki całkowicie skupiły się na locie. Mknęły tak szybko, że do wybrzeża Vroengardu dotarły dwa razy szybciej, niż przewidywała Saphira. Saphira ciężko wylądowała na skalistej plaży. Posyłając myśli przed siebie krzyknęła:
Eragonie!!! 
Saphira!- padła odpowiedź.- Już wróciliście? Czemu tak szybko? 
Lili znalazła sobie... nowe zwierzątko. 
Zwierzątko? O czym ty mówisz? 
Właśnie wylądowaliśmy.  Amethis wróci to zobaczysz. Ja będę później, bo chciałabym się zobaczyć z Vanilorem. Ostatnio widziałam go jeszcze przed wykluciem Amethis.
W porządku. Sprawy potoczyły się tak, że ani ja, ani Roran nie mamy czasu się spotkać, ale ty leć zobaczyć się z ukochanym.
Saphira była pewna, że Eragon uśmiechnął się, wypowiadając te słowa. Zobaczyła, jak obok niej ląduje Amethis. Przekazała jej, że ona nie będzie im towarzyszyć do domu.
Och- westchnęła Amethis.- Jakże bym chciała polecieć z tobą. Jeszcze nie widziałam ojca.
Będziesz miała jeszcze okazję- powiedziała, a potem, kierując swe myśli tylko do córki, dodała:- Pamiętaj, moja mała, że zadaniem smoka jest chronić swego Jeźdźca. Eragon żyje jeszcze, bo zawsze ja jestem obok. Jak się oddalam, to wiem, że on umie sobie poradzić. Ma też Aryę i Opheilę obok. Ale nigdy go nie zostawiam, gdy instynkt mówi mi, by tego nie robić. Do domu jest kilka minut drogi na skrzydłach. Lili jest taka młoda... Nie jest dobrym pomysłem zostawiać jej samej na odludziu.
Saphira wzbiła się w górę i poleciała. Amethis myślała nad jej słowami. Z zamyślenia wyrwała ją Lili. Elfka położyła jej rękę na szyi, łagodnie gładząc znajdujące się tam łuski.
Idziemy?- spytała łagodnie.  
Smoczyca w odpowiedzi skinęła głową.

*          *          *  

Pod domem zobaczyły złote łuski Opheili. Smoczyca wygrzewała się w słońcu. Obok na trawie siedzieli Eragon i Arya.
Opheila pierwsza zauważyła siostrę i jej Jeźdźca.
Patrz!- powiedziała do Aryi.
Elfka wstała i wyszła im na spotkanie. Eragon poszedł za nią.
Lili zeszła ze swojej smoczycy, zostawiając Ramra tam, gdzie przespał całą podróż, a nikt go nie zauważył.  
Arya chwyciła córkę czule za dłonie. 
- Jak dobrze cię mieć tutaj, przy nas- powiedziała.- Tak się martwiłam.
-Och, mamo- na policzkach Lili zakwitły lekkie rumieńce.- Przecież miałam świetnych ochroniarzy- położyła rękę na nodze Amethis.- Ale i tak nic złego nas nie spotkało.
Amethis chciała powiedzieć o kłusownikach, ale Lili powstrzymała ją szybką myślą:
Ciiii. Zawrzyjmy układ, że nie będziemy mówić o tym, co zdarzyło się na stałym lądzie. Gdy pokażę im Ramra, przyjmijmy wersję, że matka go porzuciła, a ja postanowiłam się nim zaopiekować. Jeśli się dowiedzą, że miałyśmy kłopoty, to już nigdy nie wypuszczą mnie z domu. Połóż się, to zdejmę Ramra. 
Smoczyca posłusznie wykonała polecenie.
Lili wzięła na ręce malutkiego, aczkolwiek dość ciężkiego konika.
- Mamo, tato, to jest Ramr. Znalazłam go porzuconego i wycieńczonego. Mogę go zatrzymać? Proszę...
Arya z Eragonem popatrzyli po sobie.
-Oczywiście- odpowiedział Eragon.- Mamy tu dużo miejsca, a przecież nie zostawimy go na pastwę Saphiry- uśmiechnął się.
Słyszałam!- skomentowała Saphira. Jej myśli były dość słabe ze względu, na dzielącą ich odległość.  
A ty nie powinnaś być czasem z Vanilorem? 
Jestem z nim cały czas, ale chciałam wiedzieć, jak zareagujesz na  tego kopytnego.- odpowiedziała i zablokowała umysł, by mieć prywatność z zielonym smokiem.
-No cóż- powiedziała Arya.- Zapraszam do domu. Pewnie jesteście głodne. Przygotowałam obiad. Przykro mi, Amethis, ale jeśli nie zrezygnujesz z mięsa, to sama musisz zapolować.
Nie... Niekoniecznie. Zjem chętnie z wami. -odparła.
Eragon uniósł brwi zaskoczony. Saphira wolałaby polować, nawet gdyby miała się czołgać ze zmęczenia, niż zjeść owoce i warzywa.
-Uważaj, tato, bo może znów nas podsłuchuje- powiedziała Lili żartobliwie. Wszyscy się roześmiali i poszli jeść.

*          *          * 

Po obiedzie Lili czyściła Ramra. Źrebak stał zupełnie spokojnie. Na koniec elfka pogłaskała go po czole. Wydawało jej się, że konik ma na środku czoła twardą narośl. Zawołała ojca.
Eragon położył dłoń na głowie źrebaka.
- Waise heill!(Bądź uzdrowiony!)- polecił.
Gedwey ignasia zalśniła, ale narośl z głowy konika nie zniknęła.
-Lili... Czy wszystkie konie, które widziałaś (elfka o wszystkim, oprócz kłusowników, powiedziała przy obiedzie) były białe?- spytał Eragon z zamyślonym wyrazem twarzy.
-Tak- potwierdziła córka.
-I nie widziałaś żadnego z przodu?
-Nie. Wszystkie biegły i widziałam wszystkie od tyłu.
- Nie... To niemożliwe...- powiedział tak, jakby sam siebie próbował o czymś przekonać.
-Co?- Lili spojrzała na niego.
-Nie, nic. Czyść go dalej.
Eragon odszedł. Lili wzięła się za czyszczenie kopyt Ramra. Jednak cały czas nurtowało ją te same pytania: ,,O co chodziło tacie?" ,,Czy on wie, co się stało Ramrowi w łebek?".
Czas pokaże- uspokoiła ją leżąca obok Amethis. 

1 komentarz:

  1. Wiem co mu jest ! To jednorożec :) Zapraszam cię na mojego nowego bloga http://lili-inna-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń